Charlotte
skrzyżowała ręce na piersiach i powlokła jeszcze raz spojrzeniem po ścianach.
Zwariuje
z tej bieli. Jak nic, za następną wypłatę kupuje farbę.
Za
oknem szalały sobie przyjemnie kropelki wody, a dziewczyna stała w milusim pokoiku (który, warto
wiedzieć, miał pełnić funkcję jej nowego pokoju) i rozglądała się, nie bardzo
wiedząc na czym skupić wzrok. Chociaż pokój był pełen. Ktokolwiek dbał o
wystrój tego wnętrza, zdecydowanie miał gust. Może trochę nie w stylu Charlie,
ale to już pomińmy.
Rozkoszny
biały prostokącik był ani za duży, ani za mały – taki, jaki powinien być
prostokącik, racja? Białe ściany gdzieniegdzie udekorowano, uwaga, lampkami,
które zazwyczaj znajdują swoje miejsce na choince (uwaga Charlotte: zdjąć jak
najszybciej – im mniej wstydu, tym lepiej), a tuż pod nimi zawieszono
śmiertelnie poważne reprodukcje sławnych obrazów, co tworzyło kompozycję zgoła
nietuzinkową. Ze środka pokoju zwisał na czymś w rodzaju łańcuszka ogromny
BIAŁY fotel kształtem przypominający jajko z dziurą. W środku ktoś położył pastelowe
poduszki, co teoretycznie nie miało sensu, bo cały fotel wykonany był z pewnego
rodzaju dziwnego pluszu, który czasem można znaleźć na dziwnych dzieciach w
podstawówce… Zaraz obok fotela, również z sufitu zwisał, a właściwie
rozpościerał się baldachim, a pod nim okrągły materac tak samo hojnie
przyozdobiony poduszkami, co jego kolega po fachu. Na wprost od łóżka stała
duża, stylizowana na antyczną szafa na prawdziwych nóżkach i z prawdziwymi
rytymi zdobieniami, a na lewo od szafy niewielka toaletka (jakby ona była
Charlie też do czegoś potrzebna… ale to inna historia). Dalej stało pomieszanie
sekretarzyka z normalnym biurkiem, upstrzonego zapachowymi świeczkami jak na
jarmarku, potem jakieś pudełka, zupełnie jakby ktoś przewidział, ile
papierkowej roboty przytarga tu ze sobą biedna pani bodyguard, szafka nocna z
drugiej strony łóżka zaopatrzona w budzik i obowiązkowo świeczuszkę, i na tym
mniej więcej pokój się kończył.
Wszystko
picuś glancuś – pięknie wręcz. Jak z bajki.
A
Charlie narzekała. Co za niewdzięczna dziewczyna!
Cóż,
stary pokój Charlie odbiegał dosyć mocno od tego nowego. Składał się on bowiem
ze składanej wersalki, szafki zapchanej od góry do dołu zaległą dokumentacją
potrzebną do pracy, której blat zazwyczaj zajmowały kubki po kawie i tylko one.
Najniższą bowiem półką w jej pokoju była podłoga – Charlie kładła na niej
wszystko, począwszy od talerzy z kolacją a skończywszy na książkach, które
lubiły czasem tworzyć niebotyczne stosy, o które to nieszczęsna właścicielka z
kolei uwielbiała się wręcz potykać. Rolę szafy stanowił natomiast nowoczesny
stojak, na który dziewczyna zazwyczaj zwalała wszystko i pozostawiała własnemu
losowi (czytaj: Prestonowi, który zawsze nawiedzając jej mieszkanie, by nie
ryzykować ataku padaczki, sprzątał jak szaleniec). Jednym słowem – dotychczas
dziewczynę otaczał ład niekontrolowany i było jej z tym bardzo dobrze i niczego
nie zamierzała zmieniać.
Ktoś
zmienił więc wszystko za nią.
Charlotte
popatrzyła smętnie na kartony, które stały teraz u jej stóp zajmując większą
część śnieżnobiałego perskiego dywanu i westchnęła. Trwała aktualnie w stanie
tak zwanego strachostresu z przyczyn nieokreślonych: typowe u niej
zdenerwowanie przemieszane z irytacją. Czuła się tak przez większość stresowych
sytuacji, kiedy to miała ochotę jednocześnie rozbić jakiś serwis z chińskiej
porcelany a potem stać na ulicy i rozdawać uściski. Taką była niestety
osobowością, co czasem denerwowało nawet ją samą.
Dochodziła
godzina trzynasta. Po całym incydencie w supermarkecie i dosyć dziwnym epizodem
pod blokiem Charlie reasumując znajdowała się w punkcie wyjścia, a mianowicie w
mieszkaniu numer osiemnaście, w swoim nowym pokoju, który pan Malik, kiedy już
wydostał się spod lawiny kartonów z płatkami, łaskawie jej pokazał. Oczywiście
nakrzyczał na nią w samochodzie i zapowiedział jej długie i bolesne tortury
spod jego rąk własnych, czego dziewczyna oczywiście nie traktowała zbytnio
poważnie. Cóż.
Sprawy
miały się tak, że Charlotte doskonale wiedziała, jakim typem człowieka jest
Zayn i do czego zmierza. Dotarło już do niej, że tego człowieka nie interesuje
nic poza kasą i seksem, a głównym celem aktualnie stało się zaliczenie jego
pani ochroniarz. Stało się więc dla niej jasne, że uszczypliwe komentarze,
marny podryw i początki molestowania staną się tu normalką.
Szkoda,
że on jest tak bardzo prymitywny i irytujący. Naprawdę było jej bardzo przykro
z powodu, że pierwszy raz przejedzie się na swoim wątpliwym urokiem osobistym
gimnazjalisty. Ale to nic. Charlie postanowiła z nim pograć.
Wracając
– okazało się więc, że jednak w tym ukrytym apartamencie znajduje się więcej
niż jedna sypialnia, ba. Wyraźnie zaprojektowana z myślą o niej. Mijająca się z
jej gustami w każdym calu, ale to nic. Liczą się przecież chęci.
Najlepiej
z całego tego pomieszczenia prezentowało się łóżko. Wyglądało… miękko.
Dziewczyna
przeniosła leniwie wzrok z pudeł na łóżko, potem z łóżka na pudła, z pudła na
łóżko, z łóżka na pudła, jeszcze kilka razy na przemian, a potem zadziwiona
swoim problemem z wyborem wskoczyła na materac jak kocica i rozłożyła się na
nim plackiem, pozwalając spiętym mięśniom rozluźnić się choć na chwilę.
Zaraz
rozległo się leciutkie pukanie w drzwi.
-
Nie wchodzić! – krzyknęła, na co te uchyliły się leciutko, a zza nich wyjrzała
najpierw czarna wycelowana fryzura, a potem dopiero głowa o wyrazie nadzwyczaj…
ciekawym.
-
Parobku, urządziłaś się już?
Zaraz
po jego głowie do pokoju nieproszone wślizgnęło się całe ciało.
-
Ach, więc to tak! Zostawiam cię na chwilę i zwalniam z obowiązków obsługiwania
mnie, a ty już leżysz? No, świetnie!
Charlie
skomentowała to jedynie zgrabnym uniesieniem brwi.
-
Coś masz mi jeszcze do powiedzenia, Zayn?
-
Ależ absolutnie nic.
Po
czym po chwili, nie pytając ani o jedną rzecz, władował się z buciorami na
łóżko obok niej. Bezpardonowo. Po prostu przeskoczył kartony na podłodze i
znalazł się zaraz na poduszkach, ZNOWU centymetr od jej twarzy. O, co to, to
nie.
-
Posłuszna dziewczynka. Masz refleks.
Charlie,
która siedziała teraz wyprostowana jak struna, obejmując nogi, żeby żaden kawałek
jej ciała nie przylegał ściśle do mulata, który rozłożył się na łóżku jak król,
parsknęła z irytacji.
-
Jesteś irytujący, Zayn.
-
A ty śliczna, parobku. Od kiedy chłopi tak grzeszą urodą?
Pastelowa
poduszka wylądowała na twarzy chłopaka.
-
Co znowu? Zdaje się, że to był komplement…
Druga
pastelowa poduszka wylądowała na twarzy chłopaka.
-
Czy ty sobie zdajesz sprawę, że moja twarz jest ubezpieczona na dziewięć
milionów dolarów?
Trzecia poduszka wylądowała…
-
Trafisz do rejestru państwowych dłużników.
Czwarta
poduszka…
-
Boże. Nie mogłabym być z tobą spokrewniona. Umarłabym na serce.
-
Aż tak bardzo cię pociągam?
-
Ależ oczywiście! Kochanie, jak dziś spędzimy noc? Proponuję wieczór sado-maso.
Najpierw wybiję ci nos, potem wypcham ci czymś gardło, a na końcu utnę ci
przyrodzenie, żebyś już nim więcej nie robił krzywdy światu.
-
Grozisz, czy obiecujesz?
-
A nic, planuję, w którym pokoju u Prestona powieszę na ścianie twój łeb.
-
Kto to Preston?
-
Mój afgański niewolnik. Serio, Zayn, działasz mi na nerwy.
-
Charlie, byłabyś taką podniecającą młodszą siostrą.
Charlie
zareagowała na to najwyżej mrugnięciem powieki.
Wpatrywała
się tępo w ścianę, próbując poskromić nerwy. Cóż, z tym zawsze miała problem.
Irytujący ludzie. Jakkolwiek uwielbiała ich komentować i nie miała
najmniejszego problemu z odparciem najmniejszego słownego ataku, tak nerwy
potrafiły ją zjeść zawsze.
-
No, gdybyś tylko zmieniła trochę ciuchy.
-
Co?
Dziewczyna
ze zdumieniem zauważyła, jak Malik tym razem grzebie w najbliżej stojącym
kartonie (zawierającym akurat jesienne swetry). Połowę wyrzucił na żyrandol,
drugą połowę zarzucił sobie na głowę, a trzecią częścią przyozdobił dumnie
klamkę od okna.
Wyglądał,
jakby był chory na głowę. Cóż, z resztą pewnie troszkę był.
-
Naprawdę, Charlie. Jeśli masz się ze mną pokazywać, to musimy zmienić Ci
ciuchy.
-
Co ty pieprzysz? Człowieku, co ci się nie podoba? To że masz oczy zepsute od
tanich pornosów na laptopie, to nie moja wina. Ja nic nie zmieniam. Mi się
podoba.
-
Dobra, chodź.
-
Gdzie cię znowu dupa niesie? Zimno jest.
-
Charlie, chodź.
-
No dokąd?
-
Poznasz kogoś.
-
Chyba cię gnie. Ludzie z twojego świata to trochę chyba nie moja liga.
Zayn
uśmiechnął się z zadowoleniem.
-
Jasne. Ale nie martw się, zaniżymy trochę dla ciebie progi.
Odpowiedziała
prychnięciem, a on roześmiał się tylko w głos.
Zdążył
już pokochać potyczki słowne z tą dziewczyną.
Charlotte
zaczęły nawiedzać złe wspomnienia, kiedy na horyzoncie pojawiło się kilkanaście
dużych budynków, a przed nimi zamigał napis „Clark Studios”. Nie. Te hale nigdy
nie znaczyły nic dobrego. Choć właściwie wspomnienia Charlie z tego typu
wynajmowanych hal do sesji zdjęciowych składały się wyłącznie z chudych jak
wieszaki dziewczyn-zjaw, toną nieprzyjemnych ludzi, którym musiała schodzić z
drogi, kartonami po kawie ze Starbucksa po którą zdarzało się jej jeździć i
dziesięć razy dziennie i humorami dyrektorów, którzy wyładowywali swoje emocje
na pierwszej spotkanej osobie. Czyli najczęściej na niej. Bo musiała zawsze być
na miejscu. I nic nie mówić. A chciałaby mówić dużo.
Nie
cierpiała wręcz ludzi, którym od pieniędzy z mózgu zostało szare pure.
Zatrzymała
auto na którymś ze wskazanych przez Zayna parkingów, zamknęła terenówkę, a
potem powłóczyła za nim nagle zmęczona nogami, kiedy kierował się w stronę hal.
-
Czemu tak się wleczesz?
-
Twoje ego mnie przytłoczyło.
-
Miodzio, parobku – odparł, po czym pchnął drzwi jednego budynku.
Uderzył
ich gwar rozmów i ruchu tętniących w tym miejscu. Ogromne, jasne światła
jarzeniowe starym zwyczajem uszczypnęły Charlie w oczy, a Zaynowi dodały tylko
animuszu. Dziewczynie w uszach dudniło od pisków, wrzasków i poleceń wydawanych
przez głośniki, a chłopak traktował to jako najlepszą muzykę. Ona zgarbiła się
i starała się nie zgubić z oczu w tłumie jego pleców, a on był już dawno u
swoich.
No,
świetnie, czyli znowu radzę sobie sama, pomyślała Charlie. Cóż, najwyraźniej
pan model delikatnie mówiąc, olał ją, więc jest zmuszona przycupnąć gdzieś w
kącie i modlić się, żeby jej nikt przypadkiem nie wywalił. Boże, co to by było
za upokorzenie. Ten egoista wypominałby jej to przez tydzień. Co za wywłoka, co
za cholerny cygan. Wyciągnął ją z domu, bo musiał jechać na sesję, jasne, a
teraz ma ją w dupie. Elegancko. Kultura osobista to jednak skarb. Boże,
przecież ona nie chce, żeby ją tu nosił na rękach. Mógłby jednak się chociaż
zatroszczyć, czy nie zniknął jej chociaż z pola widzenia.
-
Charlie? Charlie! Charlie, jesteś tutaj?
Zayn
zgrabnie wymijał maszerujących ludzi z obiektywami, naręczami wieszaków i
reflektorami, aż jednym susem znalazł się przy niej unieruchomionej z lewej
strony przez grubego pana z teczką wielkości jego brzucha. Złapał ją kurczowo
za ramię i delikatnie, ale stanowczo, pociągnął do przodu.
-
No, bo Cię jeszcze zgubię – mruknął.
A
chociaż wredny kokieta, to Charlie poczuła się przez chwilę nawet sympatycznie.
Chłopak
wyprowadził ją cudem na kawałek przestrzeni, gdzie nie kręciło się tak wiele
osób, jak dookoła. Charlie nabrała powietrza w płuca, a potem nareszcie
odetchnęła z ulgą. Tak jest. Właśnie dlatego hale do wynajęcia ssą po całości.
Zayn
natomiast zmarszczył brwi i przeczesał spojrzeniem otoczenie, jakby kogoś
szukał.
-
Gdzie on jest? Znowu gdzieś lata, pędziwiatr jebany…
-
Co? Kto? O czym ty znowu gadasz?
Naprzeciw
nich zmaterializował się nagle niziutki brunet w artystycznie potarganych
włosach, gdzieniegdzie smagniętych żelem. Miał na sobie, co tworzyło ciekawy
efekt, zieloną i górę i żółty dół garnituru. Można by pomyśleć, że chyba urwał
się nie z tej choinki, ale wyglądało na to, że cieszył się tu powszechnym
poważaniem. A jego strój najwyraźniej był modny.
Charlie,
która nie interesowała się nigdy wcześniej modą samą w sobie – uważała jednak,
że jakoś te łachy potrafi znośnie zestawić, dopóki Zayn nie zniszczył brutalnie
jej złudzeń. Odkąd weszli na halę, w tej kwestii czuła się jednak stokrotnie
gorzej. Mężczyzna (chłopak? Nie mógł być wiele starszy od Malika) zatrzymał się
w pół kroku i zmienił wyraz twarzy.
Z
poirytowanego na zdenerwowany.
-
Zayn, ty łamago. Kupił ci ktoś kiedyś zegarek? Tylko na ciebie tu czekamy, a ty
się zjawiasz jak Książę, patrzcie państwo. Halo? Oddychasz? No, która Ci tam
znów zawróciła w głowie? Tobie to pokazać cycki i dostajesz ślinotoku rozmiarów
Niagary. Zresztą, ty zawsze wolałeś myśleć kroczem. Twój kutas ma więcej
szarych komórek niż nasze księgowe.
Twarz
Malika przedstawiała obecnie kosmos, a Charlie po cichu dusiła się ze śmiechu w
rękaw. Ten zbulwersowany człowieczek przechodzący aktualnie w stan psychicznego
zbulwersowania z miejsca u niej zapunktował. Malutki (mogłaby przysiąc, że jest
od niej niższy), a jaki mocny w gębie. I dobrze. Ktoś mógłby mu w końcu
dogadać.
-
I co się tak patrzysz? Brutalna prawda – fuknął, a Charlotte z trudem
powstrzymywała śmiech. Bezcenne.
Zayn
roześmiał się nieco nerwowo, starając się tuszować zdradzające nuty w głosie.
Wiedział, że dziewczyna je odkryje i on na tym straci, dlatego nie przenosząc
na nią wzroku udał, że cała sytuacja go bawi. Przynajmniej tyle może zrobić.
Cholera, pieprzony paranoik. Zamiast mu pomóc, to go rozprasza. Podziękuje mu
kiedyś za to.
-
Oj, Louis, widzę, że coś dzisiaj pan nie w sosie…
-
Nie, dzisiaj w zalewie pomidorowej, cholera. Co tak stoisz? Śmigaj do
makijażystek!
Wyżej
wymieniony Louis machnął ręką mając w przysłowiowej dupie prawa dynamiki, a
potem pochylił głowę do przodu jakby był żółwiem i wlepił gały w kompana.
-
Nie będę dziś pozował. Wpadnę tak jak się umówiliśmy, po prostu zamienimy
terminy. Adrianna z pewnością jest dyspozycyjna.
Jak
z uśmiechem na ustach zauważyła Charlie, twarz tego pana zmieniła teraz kolor z
zielonego na biały.
-
Co ty znowu…
-
Wiesz, że możemy to zrobić.
Nagle
Zayn jakby sobie przypomniał o Charlie i odwrócił się do niej przez prawe
ramię, przyklejając do twarzy uwodzicielski uśmiech numer pięć. Chyba miękła.
Powoli, stopniowo. Nie od razu przecież. Ale chyba udało mu się skruszyć ten
jej pozorny „gniew”. Buntowniczka się znalazła. Nie taki diabeł straszny, jak
go malują.
-
Charlie – wymruczał z najseksowniejszych głębi swoich strun głosowych –
Chciałbym Cię komuś przedstawić.
Po
plecach Charlotte przebiegł nieopanowany dreszcz. Tak od niechcenia.
Postawiła
krok do przodu i grając pewną, stanęła twarzą w twarz z pyskatym młodzieńcem,
uwaga, o pół głowy niższym. Strasznie. Przeszył ją tym wzrokiem sprzedawcy,
który już kiedyś na sobie czuła. Teraz będzie brutalny komentarz.
-
Lou, poznaj Charlie, mojego… moją ochronę.
Ochronę?
Ach, jakie to subtelne.
-
Charlie, to jest Louis William Tomlinson. Poznajcie się.
Louis
Tomlinson? Tomlin…Tomlinson? Ach, to ten przyjaciel z tego zespołu, który się
rozpadł? Charlie uprzejmie uśmiechnęła się do nowo poznanego mikrusa, który
okazał się być tym sławnym projektantem, ulubieńcem Mediolanu. A ten nic.
Zastygł w bezruchu.
Niepewnie
wyciągnęła do przodu rękę, oczekując uścisku.
Oczy
Louisa wyszły nagle na wierzch jakby nakręcane jakąś niewidzialną siłą.
-
Mamma Mia! – wrzasnął, aż kilkunastu ludzi krążących dookoła naszego
przestrzennego kwadrata z rekwizytami i i częściami sprzętów przystanęło, żeby
zobaczyć, co też tak wzruszyło wielkiego mistrza. A ewidentnie wzruszyło.
Poruszony do głębi ruszył ze swojego miejsca i szybkim susem (najwyraźniej ci
śpiewający mieli to w krwi) znalazł się przy Charlie, a potem zaczął okrążać ją
jak jakieś rondo. Dziewczyna wybałuszyła oczy, bo, niestety, niecodziennie
zdarza się mieć dookoła siebie latającego białego chińczyka wzrostu metr sześćdziesiąt,
który nagle dostał chyba szału. Zayn też do końca nie wyglądał na przekonanego,
co robi przyjaciel, bo łowiąc ukradkiem spojrzenie Charlotte, miał na twarzy
coś w rodzaju uśmiechu wymieszanego z żanenowaniem.
Bo
spróbujcie sobie to tylko wyobrazić. Mi nawet ciężko jest to napisać.
-
Meraviglioso! Bella! Meraviglia Della Natura!
Musicie
bowiem wiedzieć, że pan Louis Tomlinson projektując dla domu mody YSL przebywał
w słonecznej Hiszpanii, nauczył się języka odrobinę za dużo, niż powinien.
Nagle
zatrzymał się w miejscu, wycelował palcem mistrza w Zayna, a potem przeniósł go
na Charlotte, której mina przypominała aktualnie rozjechaną krowę. Modny
dyktator zamajtał chwilę w powietrzu męskim frenczem, a potem odrzucił włosy
(co nic mu nie dało, ponieważ miał je wycelowane) i obrzucił wszystkich w
promieniu metra karcącym spojrzeniem.
-
Ty. Jak się nazywasz?
-
Charlotte – wydukała Charlotte, chociaż jeszcze przed chwilą się przedstawiała.
Dwudziestodwuletni mistrz pokiwał ze zrozumieniem głową i odwrócił się do
Zayna.
-
Skąd ją wytrzasnąłeś?
Zayn
czuł się w tej sytuacji zdecydowanie bardziej komfortowo, niż Charlie.
-
Pracuje do mnie.
-
Charlotte, ile razy zdążył cię już wydymać?
Dziewczyna
zaskoczona typem pytania pokręciła tylko głową, zapominając języka w gębie. A
miała riposty. Dużo ripost. Ale nie przy Tomlinsonie. Natomiast Zayn poczuwał
się do roli przewodnika. Spojrzał z wyrzutem na Lou.
-
Tomlinson!
-
Przepraszam, przepraszam. To miała być niespodziaka, tak? No, to nie
histeryzuj, kupisz jej szampana. Co tu robi ten cud natury?
Charlie
zrozumiała, że „cud natury” określało ją. Spuściła wzrok i pozwoliła się sobie
lekko zarumienić pod kosmykami sterczących loków. Ciepło rozlało jej się po
ciele, kiedy słowa głucho odbiły się jeszcze parę razy w jej umyśle. Miło tak
czasem usłyszeć komplement.
-
Ten cud natury, kochaniutki, potrzebuje twojej ciuchowej pomocy.
Wcale
nie potrzebuje, pomyślała Charlie, ale ja to już tu się lepiej nie odzywam.
Louis
William Tomlinson gdyby miał okulary, to spojrzałby zza nich spod kąta, ale
niestety jego wzrok do tej pory jeszcze go nie zawiódł. Pochylił się więc
wyłącznie na podeszwach butów, zlustrował wzrokiem od góry do dołu Charlotte i
bez cienia sprzeciwu złapał mocno zdezorientowaną dziewczynę za rękę.
-
Idziemy.
Zayn
znów uśmiechnął się z tryumfem.
-
Czy to jest taka bielizna, którą się wszystkim pokazuje?
-
NIE MOLESTUJ MNIE SEKSUALNIE TAK BEZWSTYDNIE!
Cała
trójka (nie licząc ekipy, której członkowie jak mrówki kręcili się dookoła, co
chwila podbierając coś z Louisowych wieszaków, żeby zanieść do najbardziej
odległej części Sali części ubioru, tak, żeby wszystko idealnie pasowało na modelkę)
znajdowała się teraz w specjalnie wyznaczonej części na kolekcje pana
Tomlinsona. Musicie, zdaje mi się, wiedzieć, że nazwisko to stało się już znane
w branży modowej tak samo, jak nazwisko Malik – i bardzo często te dwa nazwiska
występowały w duecie. Malik idzie na wybiegu u Tomlinsona, Tomlinson ubiera
Malika w prywatnej sesji do Vouge’a – to tylko niektóre nazwy projektów ich
współpracy. No, ale wracając – master Louis prowadził już tyle domów mody
takiej rangi, że jest to wprost niewyobrażalne zważywszy na jego młody wiek. Aktualnie
zajmował się „zaopatrzeniem” sesji fotograficznej do brytyjskiej wersji
magazynu Glamour – pozować miała Adrianna Lima, z niewielkim tylko wkładem
Zayna Malika. Uznano, że ich karnacje i typy urody będą zaskakująco przyjemnie
ze sobą współgrać, więc podpisano kontrakt. Pan Malik jednak kompletnie olał sprawę i
przełożył pozowanie na następny termin – co wszystkim było praktycznie na rękę.
Oprócz Adriannie.
Ale
Adrianna jeszcze nie wie, że Malik nie będzie z nią dziś pozował.
Wracając
– cała trójka znajdowała się w wyznaczonym przez dyrektora hali miejscu na tak
zwaną garderobę, czyli wszystkie wieszaki, które przyjechały tu dziś z panem
projektantem. Co jakiś czas jakaś przygłupia asystentka (aż dziwne, że los nie
przysłał tutaj Sylvii) przychodziła, żeby zabrać z wieszaka odpowiednio
oznaczony typ garderoby. Wszystkie ruszały się jak cienie, ponieważ za każdym
razem kiedy jakiś ciuch znikał, Tommo wpadał w coś w rodzaju pięciusekundowej
furii. Przez cały pozostały czas biegał, skakał, krzątał się i ćwierkał,
grzebiąc w tonach odzieży. Postanowił ponieważ ofiarować OCHRONIARZOWI swojego
przyjaciela odrobinę ubrań, i to przez niego samego dobranych. Dla niego był to
najwyższej wagi przywilej, chociaż Charlie… Charlie czuła się tym troszeczkę…
przybita?
A
Zayn? Zayna bawiło wszystko, do czego się dotknął. Przebierał w spodniach,
koszulkach, kamizelkach, rzucał nimi do Tomlinsona, który z kolei rzucał nimi w
Charlie, która wręcz nie nadążała biegać do przymierzalni. Wszystkie rzeczy,
które nie ukazywały postronnym osobom zbyt wiele, zakładała więc dziewczyna na
stojąco, znosząc pogardliwe uśmieszki Malika, który tego typu sprawy traktował
jako punkt dla siebie. Trudno, myślała Charlie. Czasem trzeba zwolnić z toru.
Przymierzała więc, wciągała, zakładała, wciągała, ubierała i mierzyła, a pan
Tomlinson był w swoim żywiole. I bardzo dobrze.
Zayn,
jak już wspomnieliśmy, wyłącznie się całą tą sytuacją zabawiał.
Jak
na przykład teraz, kiedy Charlotte ubrana w krótką falbaniastą spódnicę, którą
wygrzebał z jakiejś sterty dumny autor tychże dzieł podrzucił pół sekundy temu,
wiązała sznurówkę w prawym lofcie, Zayn podstępnie znalazł się tuż za nią i z rozanieloną
miną podniósł sobie falbanę, żeby podziwiać piękno koronkowych majtek.
Rozkosznie, czyż nie?
-
Ale nie musisz na mnie krzyczeć! – powiedział, intonując głos na smutny.
-
Co?! Co?! – wkurzyła się Charlie, zmieniając jednak spódnicę na obcisłe spodnie
– To właśnie dlatego nienawidzę mężczyzn! Są impulsywni, a robienie rzeczy
których dziewczyny sobie nie życzą nawet ich nie rusza!
-
Jesteś przewrażliw…
-
CO?! KTO TU OBRAŻA MĘŻCZYZN?! – rozległ się rozpaczliwy pisk, i spod sterty
różowych koszul w kratę wyskoczył sam ich projektant, po czym dopadł ugotowaną
ze złości Charlie i objął ją w pasie, najwyraźniej przygotowując się do
głębokiej przemowy.
-
Charlotte!
-
Tak, Louisie?
-
Dlaczego tak źle wypowiadasz się o nich tak źle? – jego głos zmienił ton na
łagodniejszy – Przecież mężczyźni to cud tego świata! Inteligentni, zwinni,
zgrabni, a jacy seksowni! Nie ma drugich takich seksownych na świecie. Te
włosy, mm, widziałaś kiedyś włosy faceta pachnące truskawką? No tak, za krótko
obracasz się w świecie mody, jestem w stanie ci to wybaczyć – wpadał w
słowotok, zawzięcie przy tym gestykulując, a Zayn tylko stał naprzeciwko i
uśmiechał się do Charlie ni to zwycięsko, ni to kokieteryjnie – A jak świetnie
dbają o swoje zęby! I te emocje… Och, mężczyźni to prawdziwe ogiery.
Z
każdym słowem Charlie wychodziły oczy na wierzch.
-
Dziewczyno, po prostu… Cudo tego świata! Może jeszcze da się Ciebie uratować,
co? Wyobraź sobie… Jesteś na łące, długiej, elegancko wykoszonej łące, kwiaty
pachną Chanel no5, skaczesz, a za tobą cały kwiat mężczyzn szerokim łukiem.
Czyż nie raj? Zagłębić się palcami w miękkie włosy, dotknąć ust, jędrne poślad…
Zayn
nie wytrzymał i roześmiał się. To pewnie przez minę Charlie, którą po raz
kolejny dzisiaj perfekcyjnie udało się zaskoczyć.
Model
przeczesał palcami brwi i wzrokiem „ależ to było oczywiste” celował prosto w swoją
bardzo uległą kompankę dzisiejszej wyprawy.
-
Louis jest gejem – oznajmił, patrząc się na Charlotte, jakby spadła z Księżyca.
Louis
podzielił ten sam wzrok.
-
No gejem jestem, gejem, singlem gejem, a czego się spodziewałaś? Że jestem
hetero? Fu. To znaczy, nie obraź się, ale nie dla mnie są dziewczyny. Istoty
nie perfekcyjne. Ale nie smuć się. Byłabyś świetnym gejem.
Puścił
ramię dziewczyny i wolnym krokiem, kołysząc biodrami, przespacerował się do
Zayna.
-
Zayn, skarbie, zaciągnę opinii, jako, że jesteś tutaj jako jedyny ekspert w
dziedzinie seksapilu… Jaki kolor pasuje do naszej Charlotte?
Chłopak
tym samym wzrokiem sprzedawcy przebiegł po ciele dziewczyny. Dreszcz irytacji.
-
Przezroczysty.
Tommo
parsknął śmiechem, a Charlie, nie dość, że spąsowiała, to jeszcze stanęła w
miejscu jak kamień rozważając bitwę na pięści, czy też od razu na noże.
-
Nie, nie, żartowałem oczywiście. Biały.
-
Czemu biały znowu? Mało masz kolorów?
Zayn
wycelował spojrzenie prosto w oczy Charlotte. Ta nie mogła uciec wzrokiem.
-
Biały, ponieważ chce iść inną drogą niż wszyscy, a tak naprawdę jest taka sama.
C-co?
Przebrzydły,
irytujący, chamski, przeżarty pieniędzmi, zbutwiały, zboczony gówniarz!
-
Ale też dlatego, że chciałbym pomalować ją swoim.
COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO?
Charlie
rzuciła się już w jego stronę, już biegła, już go miała, już targała go za tą wycelowaną
czuprynę, już dosięgła jego kurtki i nawet uczepiła się jej jedną pięścią…
-
Zayn! Skarbeńku!
Na
ten sam znak cała trójka obejrzała się w stronę, z której pochodził.
Naprzeciwko
nich stanęła wysoka brunetka na niebotycznych szpilkach, owinięta białym
szlafrokiem. Proste brązowe włosy rozkładały się na nim jak pączki kwiatów, a
perfekcyjna twarz wyrażała aktualnie niezadowolenie. Pełne usta skrzywione w
kaprysie insynuowały powód jej niezadowolenia, to samo robiły skrzyżowane na
piersiach ręce. Stała więc sobie tak przed nimi, oczekując, że jej ulegną, i
zrobili to. Charlotte nie dokończyła ataku: puściła kurtkę chłopaka i odwróciła
się do Louisa, który nie odpowiedział na dogłębne otworzenie się chłopaka i
zabrał się za pakowanie dla niej ciuchów. Zayn spuścił natomiast wzrok, w
którym jak dwie iskierki figlarnie biegały dwa ogniki, kiedy igrał słownie ze…
znajomą?, po czym przeniósł go na niezadowoloną modelkę, która widząc, że jej
partner jest wolny, cała na twarzy rozjaśniała, aż powietrze na hali stało się
lżejsze.
-
Adrianna – powiedział, jakby wcale się jej nie spodziewał i delikatnie objął ją
w pasie, kiedy zawisła mu na szyi. Charlotte rzuciła mu ukradkowe spojrzenie.
Niedobrze.
Punkt
dla niego, ale niedobrze. Czemu on tym się martwi?
Adrianna.
Ładna kobieta. Co tu dużo mówić, piękna, seksapil od niej aż wrzał. Ile razy
byli razem? Trzy, o ile dobrze pamięta, ale była wtedy z chłopakiem, więc nic z
tego nie wyszło. Teraz pewnie już go zostawiła i dlatego się przymila. Inaczej
nie byłoby tak prosto.
-
Zayn, tęskniłam za Tobą!
-
Ja za Tobą też. Wybacz, ale muszę już iść – mruknął, widząc, jak Louis rzuca mu
spojrzenie w stylu „zbieraj dupę póki możesz”, po prostu odepchnął zaskoczoną
Limę na bok i popędził za parą do wyjścia.
Charlie
weszła do mieszkania, rzuciła torbę z ciuchami w kąt, rozebrała się leniwie i
walnęła na kanapie, zanim Zayn zdążył cokolwiek powiedzieć. Z resztą, co miał
mówić. Frajer. Kobieciarz.
Ale
czemu ją to tak ruszało?
Pewnie
taka trochę kobieca solidarność. No i troszkę ego. Lubi się, kiedy ktoś na
Ciebie zwraca uwagę, prawda?
I
tylko tyle. Tylko, tylko tyle.
-
Co się stało, parobciu? Czemu się złościsz? – mruknął Zayn, dziwnie miły, po
czym nawet nie zdejmując kurtki, oparł się o oparcie sofy, by widzieć dokładnie
twarz Charlie. Charlie natomiast nie miała ochoty bawić się w jakiekolwiek
gierki. Nie obchodził ją i już. Po prostu… poczuła się troszkę zlana. I tyle. I
tylko tyle. Żadnych dodatkowych, niepotrzebnych uczuć. W takie coś się nie
bawimy. Poza tym… przecież ona go nawet nie lubi.
N-I-E-LU-B-I,
mózgu. Nie podsuwaj Charlie czegoś, co nie jest prawdą.
-
Przecież nie jestem zła – odpowiedziała całkiem normalnie, przesuwając wzrok ze
ściany na mulata nachylonego tuż obok niej – Mogłeś się jednak zdecydować, bo…
-
Jednak jesteś zazdrosna? – ucieszył się, szczerząc białe ząbki w uśmiechu. Co?
-
Nieprawda – odpowiedziała, mrużąc delikatnie oczy. Była zmęczona i jedyne czego
chciała, to zwyczajnie spać.
-
Jesteś, jesteś. Ale nie masz o co.
-
Nie jestem. Ależ czyżby? Jako twój OCHRONIARZ nie mam przecież żadnych wyższych
praw…
-
Ach, więc jeszcze o to chodzi! Ale jak miałem Cię tytułować? Miałem powiedzieć
do Ciebie przy ludziach parobku? – zapytał mulat, pochylając się do przodu i
opierając twarz o oparcie.
Charlie
zastanowiła się. W końcu… Ochroniarz to dokładnie to, co robiła. O co się więc
robi problem? Co ją tak bardzo w ochroniarzu uszczypnęło?
-
Nie wiem – powiedziała, patrząc przed siebie, próbując znaleźć odpowiedź na
ścianie.
Malik
tam nie szukał.
-
A mi się zdaje, że wiesz – szepnął, nachylając się prosto do ucha Charlie, a
potem… potem delikatnie ucałował Charlie w usta, po czym korzystając z tego, że
jest nadal w kurtce, wyszedł na zewnątrz.
Czy
jej się wydawało, czy przez drobną chwilkę padał maciupeńki śnieg?
Który
dzień dziś mamy?
Pierwszy
grudnia.
Preston
siedział w fotelu i bujał się równo. Do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu. Stare wiatraki delikatnie poruszały firankami
na oknach i dzwonkami powieszonymi w każdym wejściu, ale on zdawał się jakby
tymi detalami nie przejmować tak bardzo jak zwykle. A najlepiej, nie przejmować
w ogóle. To nie było już to samo. Nie tym razem.
Po
raz pięćdziesiąty tego dnia smętnie otoczył spojrzeniem puste butelki po wódce,
a potem podniósł na wysokość oczu nieotwarte California Red. Co z tego, że
dobre, skoro takie parszywe. W środku gotowało się mu jak na dużym ogniu.
Jak
on mógł do tego doprowadzić? Jakim sposobem, w ogóle… jak?
Pozwolił
na to?
Preston
nigdy nie pił. Po prostu, zwyczajowo. Mówił wszystkim, że ma zbyt słabą głowę i
na każdej imprezie, na której proponowano mu mocniejsze drinki, grzecznie
dziękował. A przede wszystkim miał dziewczynę, która to rozumiała i akceptowała
bez słowa sprzeciwu. W XXI wieku? Gdzie on teraz znajdzie drugą taką?
Preston
nie znosił bałaganu. Puste butelki i ślady po dziwnych płynach walały się po
mieszkaniu. Nic nie szkodzi, pomyślał. Rozbił o krawędź fotela wino, które
trzymał w ręku, pozwalając mu spłynąć bezmyślnie po krawędzi mebla. Kontrolował
siebie w środku. Pedantyzm to nic błahego. Dlatego tym razem w całym tym bólu
była krztynka dumy z tego, do czego się biedak sam w sobie zmusił.
Wino
powoli spływało, a Preston zgniótł w ręku ręcznie pisaną karteczkę.
Po
raz kolejny rozwinął nią i uniósł na wysokość ust, jakby liczył, że treść
zniknie albo się zmieni.
Nie.
Była nadal taka sama.
„Dziękuję
za tak upojną noc. Zadzwonię.
Xoxo
Tom”
Po
jaką cholerę poszedł na tą imprezę? Po co? Nie prościej było zadzwonić do
Charlie? Po prostu? Nie ulegać bzdurnym wewnętrznym psychozom? I co teraz?
Przecież
nie skłamie. Nie będzie potrafił. Nigdy.
Wypuścił
z dłoni karteczkę, aż ta zwinnie poszybowała w dół i zakończyła swój marny,
niosący smutek żywot w kałuży czerwonego wina na podłodze obok ubrudzonego
dywanu.
„Tom”
„Tom” „Tom” „noc” „upojna” „zadzwonię” „tom’ „noc” „tom” „zadzwonię”
Preston
ukrył twarz w dłoniach i rozpłakał się jak dziecko.
no, to mamy naprawdę długi rozdział :3
mam nadzieję, że spodoba się wam wszystkim :D
możemy może liczyć na jakieś pytania w tumblrowym asku? w rozdziale jest dużo zawiłości i tajemnicy, więc mam nadzieję, że będziecie chcieli ją rozwiązać :D
poza tym nadal bawię się promocją i mam nadzieję, że będzie was jeszcze więcej xd
poza tym nadal bawię się promocją i mam nadzieję, że będzie was jeszcze więcej xd
jakieś komentarze możeby? proooszę was. nawet samo głupie "czytam" czy coś.
zmotywujcie mnie jakoś, bo siedzę biedna po nocach :(
xoxo, tuman
CZYTAM A MOŻE RACZEJ BARDZIEJ TRAFNY BĘDZIE W TYM MOMENCIE CZASOWNIK 'UMIERAM'
OdpowiedzUsuńBO
TUMAN
I CAN'T EVEN
I'VE LOST MY ABILITY TO EVEN
I'M DONE
-jajo
znając zycie to teraz nie bede spała po nocach bo bede sie zastanawiala co w nastepnym rozdziale :D Świetne opowiadanie, zazdroszczę wyobrazni :) xx
OdpowiedzUsuń@awwKasia
jak już wspomniałam wcześniej: rozkręcasz się Parobciu ;D @goldpearl14
OdpowiedzUsuńBardzo fajny i długi rozdział, ale szybko się czyta :D Fajne przedstawienie Lou :D
OdpowiedzUsuńi ciekawi mnie o co chodzi z Prestonem na końcu :>
czekam na kolejny rozdział:
@cytrynowykaktus
Ha ha ha ha GENIALNY! Prawie posikałam się ze śmiechu
OdpowiedzUsuńCzytam...czytam?! Ja to pochłaniam! Piszesz po prostu świetnie! Musze ci się do czegoś przyznać...wg mnie to jedno z najlepszych opowiadań jakie do tej pory czytałam.
OdpowiedzUsuńJak doszłam do momentu z projektantem i przeczytałam imię i nazwisko, automatycznie zaczęłam się śmiać :D Hmm...może to dlatego, że czytając domyślałam się kim jest owa postać, kto wie ;)
Noo...to pozostaje mi tylko czekać i domyślać się jak potoczą się losy Charlie i Zayna. Coś mi się wydaje, że będzie ciekawie, ale nie zapominajmy o Prestonie...tutaj czekam na to czy skłamie czy nie, bo podobno nie lubi fałszywych ludzi...no nic, chyba zostaje mi tylko wchodzić i sprawdzać czy już napisałaś xD
Życzę dużo weny i ciekawych pomysłów!
Uwielbiam, nie wiem jak mozna tak świetnie pisac! Dawaj następny szzybko! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny jest ten blog! Uwielbiam twój styl pisania ;)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)
PS. jeżeli Cię to zainteresuje to u mnie niedługo nowy rozdział! http://yourheartbeat-mylove.blogspot.com/
ghrgtbuygyorhtggrehyth. nie mam słów, żeby to opisać. hahahahaha, a jaki Louuuuuuuuuuuuuuuuuu <3 booże, nie wiem co napisać. Dawa mi szybko 5, bo nie wytrzymam.
OdpowiedzUsuńPS: jestem Tuman fan namber łan. xox
"Kochanie, jak dziś spędzimy noc? Proponuję wieczór sado-maso. Najpierw wybiję ci nos, potem wypcham ci czymś gardło, a na końcu utnę ci przyrodzenie, żebyś już nim więcej nie robił krzywdy światu."
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ MÓJ MISTRZU XD
Ah no i plus za Louisa jako geja eheheheh kckc
Matko jedyna kocham ten rozdział tak bardzo, że aż nie wiem co napisać. "Ale nie smuć się. Byłabyś świetnym gejem." WY-MIĘ-KAM. JFHGAKLFHGKAFLDJ i ta tajemnicza końcówka.. nie mogę się doczekać 5 :').
OdpowiedzUsuń@julkson x
Rozdział fenomenalny! ;d uwielbiam Twoje opowiadanie ;d
OdpowiedzUsuńCzuje tak ogromny niedosyt po przeczytaniu tego.. genialnie piszesz.. tak bardzo ciekawia mnie dalsze losy bohaterów, szczegolnie Zayna i Charlie nie ukrywajac, ale Lou i Prestona równiez.. ;d mozesz mi zdradzic czy w tym opowiadaniu przewidujesz jakas role dla Harolda? ;d
~Eve
aktualnie to Harold przebywa w Ppolsce ze swoją nową żoną, pojawi się przed świętami i może zostanie na dłużej :D
Usuńswiene to parobciu:)
OdpowiedzUsuńNie no bez sensu komplementować ci każdy rozdział bo się jeszcze rozpuścisz i jaja będą. Miejmy nadzieje że to jeszcze nie grozi więc jeszcze posypią się pochwały ;3
OdpowiedzUsuńNie ukrywam ale zakochałam się w postaci jaką zrobiłaś z Louisa ;)) jest prześwietny, a jak zaczął rozprawiać o facetach to o mało się nie posikałam xDD
Wątek Zayna i Charlie ciągle się rozwija itd. jest oczywiście ciekawy, wciągający i zawiły, ale jednak bardziej jestem ciekawa wątku z Prestonem i Tomem, mam nadzieje że rozwiniesz go w najbliższym czasie ;)
A tak z krytyki to w sumie nie mam wiele co pisać. Jedyne co zauważyłam to jakieś drobne literówki ale to każdemu się zdarza i raczej nie wpływa na finalny efekt.
Pozdrowienia i miłego pisania piąteczki :D
Czekam z niecierpliwością jak zawsze
@HiImLoha
Zgadzam się z pierwszym komentarzem, umieram. Rozdział jest tak genialny że aż niesamowity ! <3
OdpowiedzUsuńChciałam Cię zaprosić na 3 rozdział na http://forget-what-it-was.blogspot.com/ ;) xx
Ten blog również jest fajny, jest co poczytać . Jednak mojemu sercu jest bliższe mazeofdreams . Przewidujesz jeszcze coś takiego ? xoxo Majka.
OdpowiedzUsuńcoś takiego jak mazeofdreams? zależy pod jakim względem. fabuła w maze jest straaaasznie banalna, więc raczej jej nie powielę, z resztą, co by miało na sensu pisanie drugiego takiego samego opowiadania?
UsuńNie wiem czy zdajesz sobie sprawę jak wspaniale piszesz. Maze jak i frozen bardzo przypadły mi do gustu. Fabuła? Ś W I E T N A! Kocham Cię za te opowiadania, poważnie. Charlie i Zayn? Malik odrobinę mnie denerwuje aczkolwiek w głębi duszy mam ogromną nadzieję, że jednak jakoś się zejdą :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ania x
KSHAHDUSADUSHDFUSHFUSEFUHEUFH<3 nie mogę się doczekać kiedy między Zayn'em i Charlie będzie coś więcej! kocham takie sceny...
OdpowiedzUsuńbtw,Louis w tym opowiadaniu jest po prostu mistrzem,haha.
CZEKAM NA KOLEJNY♥
Mega, tumanie, jak nie zostaniesz pisarką to świat straci taki wielki talent!
OdpowiedzUsuńPojawi się Hazza w opowiadaniu?
Dobrze by było jakbyś wstawiła grupkę przyjaciół całe 1D jak w maze ; )
i czekam na kolejny!
spokojnie, wszyscy się pojawią :)
UsuńGŁUPIE PIZDY. ALBO KOMENTUJECIE, ALBO POŻEGNAJCIE SIĘ Z FROZEN. :)))))))
OdpowiedzUsuńO rany.. nie wiem co napisać ;D Nie mogę się doczekać co będzie między Charlie i Zayn'em ;D
OdpowiedzUsuńOby tak dalej ;)
Życzę weny ;)
Blond xoxo
zajebiste * _________________ *
OdpowiedzUsuńjest chemia między nimi i to jaka omnomnom *_* opowiadanie jest po prostu świetnie. dziękuje , że je piszesz xx
OdpowiedzUsuńzajebisteeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee.
OdpowiedzUsuńeeeeeeeeeeeeeeeeee < 3
*.*
Blog rewelacja nie mogę się doczekać kiedy wstawisz następny rozdźiał . Mam nadzieję, że wena będzie ci sprzyjać powodzenia xoxo
OdpowiedzUsuńTom to facet? Oo
OdpowiedzUsuńtak, geniuszu xd
Usuńjak był by przycisk "lubię to" to bym go kliknęła pod Twoim komentarzem do mojego komentarza :D
UsuńO matko jaki świetny blog ! :) weszłam z reklamy na blogu Olgi i omnomnom *-* mogłabyś mnie informować na tt: @ ToTheCaroline :) ?
OdpowiedzUsuńjeeeeeeeezuuuuuu. UWAGA! UWAGA! MÓJ ULUBIONY BLOG JAKI KIEDYKOLWIEK CZYTAŁAM ;O Serio, jesteś niesamowita i mam nadzieję, że w weekend pojawi się nowy rozdział (: Ja nie mogę.. normalnie asdfghjkl. Tyle mogę powiedzieć x zapraszam http://ifindyourlips.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhej, super blog :) wszystkim go polecam :) czekam na part z harrym. nie planowałas wydac tego? masz napradwe talent :) Zainspirowałaś mnie do pisania, jak możecie to proszę o komentarze, bo nie wiem czy to jest dobre.
OdpowiedzUsuńwww.szmaragdowytalizman.blogspot.com/
hej, blog świetny ;) nie mogę się doczekać następnego rozdziału !
OdpowiedzUsuńW sumie to shippowałabym Zaylotte (Chayn?), ale Preston jest fajny i ma fajne nazwisko (nazwałabym tak pingwina... albo szopa - szop Preston :3. I zanim przeczytałam ostatni akapit, to było mi smutno, bo wiedziałam, że kiedyś Charlotte i Preston będą musieli zerwać, bo ona będzie musiała być z Malikiem, ale teraz jak on jest gejem, to w sumie...
OdpowiedzUsuńPS Jakim cudem Preston moze siedziec, po upojnej nocy powinna go bolec dupa, wtf.
Preston ma dupę ze stali.
UsuńWięc, podoba mi się. Opowiadanie inne niż inne, że tak powiem. Przeczytałam dzisiaj całość. Jest dobrze. Nie wiem, czy powinnam, ale wolę spróbować. Więc, nie pisałam, nie piszę, nie będę raczej pisać opowiadań nigdy, bo nie umiem się do tego zabrać, ale jeśli mogłabym Ci coś poradzić, to wprowadziłabym więcej dialogów. Nie dużo więcej, bo opowiadanie straci swój urok, tajemniczość, taką ukrytą niewiadomą, ale będzie bardziej czytelniejszy, łatwiejszy, trochę więcej będzie wnosić. To tylko taka moja sugestia. Przemyśl to. :) Właściwie to nawet jeśli tego nie zrobisz, to będę tu zaglądać, bo jestem zauroczona Twoim opowiadaniem i wciągnęłam się w nie niesamowicie. Także, CZYTAM&CZEKAM na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńPS. Masz może jeszcze jakiegoś bloga? Chętnie bym zajrzała :)
KOWALL
nie umiem pisać dialogów :')
Usuńdziękuję bardzo!
mazeofdreams.blog.onet.pl to blog, który już skończyłam, jednak wydaje mi się być dużo gorszy niż ten... z perspektywy czasu ;)
Mimo wszystko próbuj, może akurat Ci coś wyjdzie :) Dziękuję za link i czekam na kolejną część, bo po tym ostatnim zapowiada się ciekawie bardzo :>
UsuńKOWALL
KIEDY PIĄTKA? Wchodze codziennie zeby sprawdzic i nic ;c
OdpowiedzUsuńno w tym tygodniu jakoś no. ferie mi się zbliżają = poprawiam oceny jak jakaś idiotka. x______X
Usuńjeju no, piszesz genialnie, czekam na nowy!
OdpowiedzUsuńMoka x
Chciałabym, zeby była z Zaynem, Preston mi sie nie podoba ;x
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i czekam na nooowyyyyy!
jesteś chyba jedyną osobą do tej pory, której nie podobał się Preston XDDDDD
UsuńŚwietny blog < 3 Wszystkie , czyli dwa Twoje blogi są świetne < 3 uwielbiam < 3 kocham < 3
OdpowiedzUsuń+
SPAM.
nie chcę zepsuć tego komentarza, ale muszę : C
http://can-ensure-you-only-book.blogspot.com/
to mój blog , pierwszy rozdział dodam za kilka dni, ale pomimo tego już wolę się zareklamować : 3
wpadne jak poprawie geo dobra? xd
UsuńJeśli wszystkie rozdziały pozostaną utrzymane w takim klimacie i stylu, to będę czytała do ostatniej linijki, która zostanie opublikowana na tym blogu. A jeśli znajdziesz trochę wolnego czasu to zapraszam na: http://you-love-me-and-i-love-you.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBoże, GENIALNY *__________* Tak mnie wciągnął, że ho, ho xD Czekam na następny! :D
OdpowiedzUsuńC U D O!!!!!!! Nie mogłam się oderwać... I ta akcja z Tomlinson'em - mega XD Mam jeszcze takie pytanie. Jak nazywa się ta piosenka z filmiku? Bo mi się bardzo podoba ;3
OdpowiedzUsuńuwielbiam <3
OdpowiedzUsuń@skarllex_
ŚWIETNE OPOWIADANIE! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału c; ehs.. nie lubię tego Prestona ;_; Tylko przeszkadza Charlotte i Zayn'owi. To kiedy następny rozdział? Błagam nie zwlekaj z nim :)
OdpowiedzUsuńMogłabyś dodać nowy rozdział? Kocham to opowiadanie ♥
OdpowiedzUsuńDodaj nowy rozdział!! Błagam!
OdpowiedzUsuńŚwietny blog <3
OdpowiedzUsuńNie zaprzeczę ;D
Czekam na nowy rozdział... Trochę Cię tutaj nie było, ale czekam nadal <3