wtorek, 4 grudnia 2012

01. rozdział pierwszy - the start of something new


Nacisnęła machinalnie przetarty przycisk czerwonej słuchawki starej, poczciwej Nokii i oparła się głębiej w fotelu, aż cały samochód lekko się zakołysał. Schowała telefon do kieszeni skórzanej kurtki i powoli oparła ręce na kierownicy, jak zawsze, kiedy próbowała się nad czymś głębiej zastanowić.
Dziesiątki ludzi zatłoczonego miasta mijały zgniłozieloną terenówkę zaparkowaną na krawężniku przed zupełnie nie rzucającą się w oczy kamienicą, spiesząc się gdzieś, pędząc i wpadając na siebie. Kolejny zwykły dzień szarych śmiertelników nieokraszony tym razem ani szczyptą blasku słońca, które obraziło się na cały świat i chowało gdzieś za chmurami już od długich tygodni. Jesienna monotonia dopadła i zamknęła Londyn w swoich długich, ciemnych szponach, najwyraźniej nie zamierzając go z nich niedługo wypuścić. Teraz też zbierało się na deszcz – niebo nad samochodem przybrało właśnie niebezpiecznie ciemnogranatowy kolor, co było dodatkowo nie lada anomalią pogodową, zważywszy na trwającą porę roku.
Wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów, włożyła jednego do ust, ale zaraz wypluła, lekceważąco nabierając do płuc powietrza.
Pieprzone lizusy w garniturach, pomyślała. Niespełnieni przywódcy dzieciństwa, ha, pomyślałby kto! Zachciało im się bronić świat, ratować społeczeństwo czyimś kosztem, świetnie, cudownie wręcz! Cholerne grubasy, przykładni tatusiowie malutkich grubasków, kochający mężowie grubasek śmierdzących krupnikiem, a jak! Bohaterowie, cholera.
Przejechała delikatnie opuszkiem palca po kierownicy, jakby delektując się jej fakturą, a potem niespodziewanie z całej siły nacisnęła pięścią klakson, aż jakaś kobieta, która akurat mijała terenówkę podskoczyła, a potem obrzuciła ją przez szybę obrażonym spojrzeniem i uciekła.
Charlie właśnie odebrała swój pierwszy telefon po awansie. Usłyszała, a może przeczytała gdzieś, pewnie w którymś kolejnym bzdurnym magazynie mamy Prestona, że takie nowe wiadomości po dobrej nowinie zazwyczaj zwiastują przyszłość. Jeśli miałaby to być prawda, to najbliższe lata chyba nie rysowały się przed nią w najjaśniejszych barwach, chociaż przyszłość wyraźnie dobijała się do niej drzwiami i oknami, bo pierwszą rozmowę odebrała już w aucie. Nie był to jednak żaden spiker radiowy z wycieczką na Krym ani nawet głupia pani z odzieżowej sieciówki, u której ostatnio Charlie naiwnie zostawiła dane osobowe licząc, że wygra w loterii coś więcej oprócz SMSowych nagabywań o promocjach. Był to natomiast empatyczny pan z biura ankietowego, który próbował się od niej dowiedzieć, ile ma lat, gdzie pracuje bądź się uczy i ile godzin dziennie korzysta z Internetu. Kiedy Charlie raczej bez entuzjazmu odpowiedziała mu, że nazywa się Michele Obama, jest żoną prezydenta i nie ma czasu na surfowanie, bo jest zajęta rzucaniem jajkami w szpiegów swojego męża, a w dalszym ciągu empatyczny pan z biura zapytał, czy jest pewna swojej odpowiedzi udzielonej w ankiecie, zakończyła natychmiast swoją przygodę z przyszłością jednym krótkim ruchem kciuka. Co ta rozmowa miała oznaczać – obecność urzędników w jej życiu przez najbliższe kilka lat czy też może inwestycja w kurzą fermę? No właśnie.
Awans. Ktoś inny na jej miejscu może się by cieszył, ale Charlie? Cóż, nabuzowana jak chmura gradowa – raczej nie tak powinno się reagować na wyczekaną podwyżkę, czyż nie?
- Boże, chroń Królową – wymruczała ironicznie pod nosem, po czym energicznie odpaliła samochód i wtopiła się w ruch.

Nigdy nie lubiłam tych paprotek w hallu. Są takie… szkolne. Ale naprawdę, w stu procentach serio, w każdej szkole, w której przez te dziewiętnaście nędznych lat mojego życia udało mi się szczęśliwie lub nie posadzić tyłek, W KAŻDEJ były paprotki. Tak jakby na ulicy je rozdawali za darmo bo wystąpił błąd przy masowej genetycznej produkcji i zamiast kwiatu lotosu wyszły im paprotki, a potem postanowili zapełnić nimi szkoły.
Sypie im się ta buda. Wielcy państwo, bohaterowie, organizacja jak się patrzy, tu ma wpływy, tam ma wpływy, tu ma dojścia, tam ma dojścia, a na porządną placówkę ich nie stać. Pamiętam, jak kiedyś Jane, kiedy jeszcze tu pracowała (pieprz się, Steve), próbowała mi wbić do łba, że ten cały brud, bieda i ubóstwo to dlatego, że musimy się ukrywać, blablabla, zwykli śmiertelnicy, Zorro w przebraniu i wszystkie tego typu pierdoły, tak, świetnie, idealnie wręcz. A dla mnie z tym ukrywaniem się to tylko szopka, zadziwiające, że do tej pory nikt ich nie zdemaskował, ha, a taki inteligentny naród mamy, zdawałoby się. W każdym razie jestem zdania, że jak długo mają zamiar funkcjonować jako małe, podupadające biuro detektywistyczne, tak długo dziwne się wydaje, że każdego dnia wyłażą stamtąd gościówy w drogich ciuchach i faceci w ciemnych okularach odstrojeni jak na plan Facetów w czerni. Oczywiście, Ci wyżej postawieni. Nie ja.
Tricia z recepcji wyrwała mnie z myślowego letargu, przynosząc mi kopię moich papierów z akt. No, ta pani to dopiero musi mieć pracę – siedzieć cały dzień w tej zapyziałej pseudoinstytucji,  grzebać w tych wielkich katalogach i segregatorach członków, parzyć kawkę Stevovi i jego przydupasom, ewentualnie może grać w pasjansa i palić papierosy. Fakt, jak tylko stąd wyjdę, to muszę dotlenić płuca, bo nie jadłam dzisiaj śniadania. Tak zwyczajnie, zapomniałam. Preston zadzwonił, czy nie wzięłam może jego cążek, a potem gadał coś pół godziny o jakichś wrzodach żołądka naszego wspólnego znajomego, którego zdaje się, że powinnam pamiętać. Cóż. Zapytam, o co chodziło po południu.
- Pan Carlos będzie w stanie przyjąć panią za około pięć minut – poinformowała mnie Tricia, na co odpowiedziałam jej grzecznym skinieniem głowy, bo zwyczajnie nie robiła mi żadnej różnicy, zostawiła moje akta na stoliku przede mną i wróciła za biurko, kołysząc tłustym zadkiem.
Z braku czegokolwiek lepszego do roboty otworzyłam swoją brązową teczkę i zaczęłam po raz tysięczny czytać wszystkie moje funkcjonujące tutaj dane.
Charlotte Hales, lat 19, miejsce urodzenia: Londyn, Zjednoczone Królestwo. Stan: wolna. Jeszcze. Póki co. Nie wiem, co tam planuje Preston, i może na razie nie chcę wiedzieć. Dalej te wszystkie dziwne numerki, które są w każdych tego typu papierkach, moje zdjęcie, kiedy zostałam tu wysłana prosto po szkole, młoda, nieskalana, jeszcze jakkolwiek wierząca w to, że jest wyjątkowa, bo wybrana do tej roboty z tylu domniemanych kandydatów…Ach, a potem moja ulubiona część, załączniki świadectwa. Tadaaaa, ukończony z wyróżnieniem Kryminalny Policyjny College Mittsa, wydział specjalny. Przykładna uczennica! Nie mogę teraz tego pojąć, co mi się marzyło? FBI, CIA? Złudne plany, bo co tymczasem robię?
Chronię dupska celebrytom, tyle co robię. I jeszcze nie wolno mi otwarcie powiedzieć, za kim latam, bo to może być niebezpieczne dla klientów. Ale jaja.
Tymczasem tuż przede mną otworzyły się z hukiem drewniane drzwi, przez które jak na skrzydłach wyleciała  nowa stażystka, Sylvia, prezent od Scotland Yardu. Była pusta i głupia jak but, ale miała czym oddychać, więc zgaduję, że to dlatego Steve zgodził się przyjąć ją do nas do pracy. Takie prawa rynku. Tymczasem wyglądała na dosyć mocno rozentuzjazmowaną, więc domyślam się, że szefuncio zdążył już ją uraczyć czymś mocniejszym.
- DOSTAŁAM AWANS! – zaczęła piszczeć, a potem rzuciła się zdezorientowanej Tricii na szyję, by zaraz odwrócić się do mnie – Będę teraz jeździć na plany zdjęciowe… i na nagrania filmów, tam jest tyle sławnych kolesi, masakra!
Co? Że ja, przepraszam bardzo, mam teraz pracować z tą kupą plastiku?
Tricia rzuciła mi za plecami Sylvi przepraszające spojrzenie, napotykając mój wzrok wołający o pomstę do nieba, po czym skinęła mi głową na drzwi.
No tak. Steve Wszechmogący już czeka.
Minęłam kredowobiały korytarzyk prowadzący do biura szefa, ze zobojętniałą miną reagując na świeżo ustawioną na oknie paprotkę (witamy w piekle kochanie, niedługo uschniesz z braku tlenu, bo wszyscy tutaj tylko ćmią fajki) i z równym entuzjazmem stanęłam twarzą w twarz ze Stevem Carlosem, naszym firmowym ojcem chrzestnym.
Steve nie był przystojny – był to człowiek mniej więcej średniego wzrostu, o chudej, szczurkowatej twarzy i czuprynie czarnych włosów, które regularnie co dwa tygodnie pokrywał farbą, jak głosiła niejedna plotka pośród współpracowników. Miał malutkie, jakby mocowane w twarzy na klej przeraźliwie okrąglutkie oczka, które na pierwszy rzut oka autentycznie budziły grozę… Nie łatwo więc sobie wyobrazić, że nie narzekał zbytnio na zainteresowanie płci przeciwnej, więc do zaspokajania swoich… potrzeb? najchętniej wykorzystywał pracownice typu wspomniana wyżej Sylvia. A jeśli tylko którakolwiek z agentek ośmieliła się sprzeciwić jego erotycznym zapędom, wtedy Steve bez mrugnięcia okiem wyrzucał je na bruk. Tak między innymi było z Jane, jedną z niewielu normalnych osób, które pracowały tam, kiedy przysłano mnie jeszcze na staż prosto ze szkoły. Jane była niziutką, słodką brunetką wyjętą z katalogu dla gospodyń domowych, więc musiała szczególnie pobudzać naszego ukochanego bossa. Ba, ośmielę się nawet stwierdzić, że nie ma w tej firmie dziewczyny, której by nie oferował tego typu rozrywek. Tak, dokładnie to przez to rozumiem – wystartował do mnie z taką propozycją gdzieś w pierwszym kwartale mojej niechlubnej tutejszej pracy, i nie, nie zgodziłam się. Ale nie ośmielił się mnie wywalić.
Byłam po prostu za dobra.
I z tego też powodu mogłam sobie pozwolić z nim na odrobinę więcej, nie ryzykując na razie, że pewnego dnia obudzę się bez pracy.
Steve powitał mnie jak zwykle przeszywającym spojrzeniem swoich szczurzych oczu, którymi przejechał po mnie od góry do dołu, lubieżnie się przy tym uśmiechając. Nie robiło to już na mnie specjalnego wrażenia.
- Witam pannę Hales – roześmiał się, kręcąc swoim bujanym krzesłem – Masz może ochotę na kawkę? Taki przyjemny dzień dzisiaj… dla tylu ludzi…
Przewróciłam oczami i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Daruj sobie, Steve. Przejdźmy do rzeczy. Co znowu chcesz ode mnie? Chcesz mi powiedzieć, że będę teraz niańczyć Sylvię? A może chodzi o ten szał na pokazie Victoria’s Secret? Wiem, wiem, powinnam…
Mój szef roześmiał się w głos.
- Ależ Charlie, kochanie! Nie wezwałem Cię tutaj do siebie, żeby cię karać.
- W takim razie, o co chodzi?
Steve miał tendencje do przedłużania i budowania napięcia. Wstał z fotela i podszedł do okna, by chwilkę pobawić się roletą. Zaraz jednak odwrócił się, tym razem całkiem poważny, co niestety dawało całkiem zabawny widok, jednak nauczyłam się nie reagować na to śmiechem.
- W centralnym Londynie mieszka pewien mężczyzna, w zasadzie chłopak, który ma problem z natrętnymi fankami. Jak się pewnie domyślasz, jest dosyć… no cóż, mocno rozpoznawalny, ostatnim tygodniu ktoś próbował się włamać do jego mieszkania. Jego szefostwo zgłosiło się do nas, byśmy wyznaczyli osobę, która postara się, by więcej do tego nie doszło.
Skinęłam głową na znak, że rozumiem.
- Czy to znaczy, że dostaję awans? – zapytałam, tłumiąc nieuniknioną radość w duchu. Nareszcie… koniec tych bzdurnych, półgłupich modelek, których każdą zachciankę musiałam spełniać JA, koniec błota na planach filmowych i targania parasolek…
- Jeśli podpiszesz kontrakt i zgodzisz się na wszystkie warunki.
- Jakie warunki?
- Znaleźliśmy dla niego nowe mieszkanie na obrzeżach miasta, o którym jak na razie nie wie nikt oprócz nas i jego managerów. Wprowadził się tam wczoraj wieczorem. Będziesz miała za zadanie pilnować go przez większość czasu, czasami nawet bez przerwy, jeśli zajdzie taka potrzeba. No, i oczywiście, wprowadzisz się do niego.
Świetnie, po prostu świetnie. Przełknęłam ślinę.
- To znaczy, że będę niańką?
- Zgadza się, zgadza – roześmiał się Steve, wyraźnie rozbawiony moim pytaniem.
- No dobra, w każdym razie – kto to jest?
- Zayn Malik. Kojarzysz go może?
Przysięgam, że kolana się pode mną ugięły. Nie, to… to nie może być prawda.
- TEN model? Ten laluś, który odszedł z tego zespoliku dla przedszkolaków, ten dzieciak, którego goła klata przyozdabia połowę Londynu?
Steve pokiwał głową, robiąc minę, jakby nie rozumiał, o co się tak wściekam, a ja złapałam się za głowę. Nie… no on chyba nie mówi serio!
- Nie, Steve, no nie mogę, po prostu nie mogę! Co ty sobie myślisz? Ja mam faceta, i co, mam tak po prostu powiedzieć mu, że wprowadzam się do przystojniaczka z telewizji? Steve, ty chyba upadłeś na głowę! Ale… naprawdę, przecież masz tylu agentów tutaj, czemu ja mam iść mieszkać z tym bucem? Masz, wyślij tego, no, Davida Clarka wyślij, będzie im się świetnie razem mieszkało, a mnie przydziel jakiejś nieszkodliwej gwiazdeczce, błagam, byleby tylko miała coś w głowie oprócz robienia kaloryfera…
Steve przestał się uśmiechać.
- Charlie, to jest decyzja nieodwołalna.
Wkurzyłam się.
- Ach, więc to taki awans bez mojej zgody?
- Zgadza się. Jutro podpiszemy papiery. A teraz, bardzo cię przepraszam, ale muszę przyjąć teraz kogoś innego do pomocy Sylvi na twoje miejsce. Masz czas do północy, żeby przewieźć swoje rzeczy do nowego mieszkania. Przy wyjściu Tricia da Ci klucze, adres i potrzebne informacje. Do widzenia, Charlotte.
- Świetnie, Steve, po prostu świetnie!
- Cieszę się, że udało mi się cię uszczęśliwić.
Rzuciłam mu tylko wielce szczęśliwe spojrzenie i wypadłam z jego biura bez pożegnania.
Jeb się, Steve, ty pieprzony gnoju, jeb się, jeb się, jeb się.

- Ale jak to, musisz się wyprowadzić? – zapytał Preston, piłując paznokcie przy stole kuchennym, kiedy ja właśnie grzebałam po jego szafach w poszukiwaniu jakichkolwiek resztek garderoby, które musiały tego wieczoru znaleźć się w szafie pewnego medialnego przystojniaka – Przecież miałaś się wprowadzić do mnie!
- Wiem, wiem, kochanie – mruknęłam, stając na palcach, żeby wyciągnąć z najwyższej półki sweterek w norweskie wzory – Ale to praca.
- Nie możesz pracować w swoim aktualnym mieszkaniu?
Odwróciłam się do niego i pokręciłam zrezygnowana głową.
Jestem z Prestonem, a właściwie z Johnem, bo tak ma na imię, od jakiegoś półtora roku. Nie wiem właściwie, dlaczego wolę nazywać go po nazwisku, niż po imieniu – pewnie zmieni się to, jeśli kiedykolwiek zostanę panią Preston, ale o tym na razie jeszcze nie chcę myśleć. Poznaliśmy się chyba na jakiejś imprezie u którejś znajomej ze szkoły – nie pamiętam już tego. Hmm, szczerze mówiąc, to Preston nie jest szczególnym typem mężczyzny marzeń, bo ma mnóstwo swoich dziwactw, na przykład jest cholernie pedantyczny i ciągle mi sprząta, kiedy do mnie przychodzi i wścieka się, kiedy położę coś nie tak u niego, ale mi to już weszło w krew. Zwyczajnie bardzo go lubię i chyba mi z nim dobrze.
- Zwyczajnie. Steve mi powiedział, że to sytuacja kryzysowa, chodzi o nasze bezpieczeństwo.
Preston pokręcił nosem, odłożył pilniczek i podszedł do mnie.
- Nigdy nie zrozumiem, o co chodzi twojemu szefowi z tym ukrywaniem się, Charlx.
- Ja też nie, Preston! Uwierz mi, to się robi uciążliwe. Jeszcze czeka mnie tyle papierkowej roboty…
Bez mrugnięcia okiem pominęłam fakt, że nie będę w tym nowym mieszkaniu mieszkać sama. No, bo przecież nie powiem mu od tak! Zamiast tego podeszłam do niego i kokieteryjnie zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Obiecuję Ci, że jak szybko będzie to możliwe, wprowadzę się tym razem do Ciebie.
Stanęłam szybciutko na palcach i leciutko go cmoknęłam. Uśmiechnął się i pochylił w moją stronę, tym razem zostając na moich ustach kilka sekund dłużej.
- Skoro już tutaj tak jesteś pożegnalnie… - szepnął, pochylając się nad moim uchem, po czym bez najmniejszego problemu wziął mnie na ręce i nic nie zważając na moje krzyki „Preston, ale ja nie mogę, nie mam czasu, pakować się muszę!”, niósł mnie w stronę drzwi od sypialni, jeszcze będąc w stanie całować mnie w szyję.

Charlie zaparkowała terenówkę przed szarym, niczym nie wyróżniającym się blokiem – no, może był trochę mniej obdrapany i umazany sprejami niż inne – by po chwili już być na górze i wpatrywać się posępnie w drzwi, które od tego wątpliwie wesołego dnia miały być drzwiami do jej nowego mieszkania.
Obrzuciła je spojrzeniem. Cóż, drzwi jak drzwi. Osiemnastka, zwykły dzwonek – zdawałoby się, niezbyt przystępne warunki jak na gwiazdę modelingu, prawda? Dziewczyna wciągnęła ciężko powietrze w płuca, a potem jeszcze raz obejrzała się na schody prowadzące do wyjścia z budynku.
Nie było wyjścia.
Nie była specjalnie religijna, ale przeżegnała się, nacisnęła mocno klamkę i stanęła w drzwiach.
Uderzył ją blask i sterylność wnętrza – ktoś, kto przyglądałby się mieszkaniu z zewnątrz i w ogóle ogólnej aparycji bloku, w którym akurat się znajdowała, nigdy nie powiedziałby, jakie wnętrze skrywa. Cały dom był umeblowany w jasnym, nowoczesnym stylu (przeźroczyste, lśniące podłogi, białe, lśniące czystością meble), ale był też swojego rodzaju przytulny – już ktoś zdążył powiesić koszulę w kratę na oparciu krzesła i walnąć brudne skarpetki na wprost od wejścia. Jednym zdaniem podsumowując – mieszkanie nie budziło na wejściu w Charlotte specjalnej sympatii.
Odważnie weszła do środka, zamknęła za sobą drzwi i rozejrzała się dookoła siebie, w poszukiwaniu dotychczasowego lokatora. Wędrując wzrokiem po białych, sterylnych ścianach, które niemalże raziły ją swoim blaskiem po oczach, postawiła kilka kroków w głąb mieszkania.
- PODDAJ SIĘ KIMKOLWIEK JESTEŚ!
Charlie aż podskoczyła, bo chcąc czy nie chcąc, nie była specjalnie przygotowana do tego typu powitania.
Na wprost niej stała rozebrana do samych bokserek muza Karla Lagerferda z uniesionymi (miał wydepilowane pachy, a jakże) do góry rękoma, dzierżąc w nich sporych rozmiarów patelnię skierowaną pewnie w geście obrony. Charlie, ochłonąwszy uprzednio po niecodziennym okrzyku, teraz uniosła lekko brew i wycelowała spojrzenie w umięśnionego mulata, który nie ruszył się ani na centymetr. Stali tak sobie i mierzyli się tylko wzrokiem, nie mówiąc ani słowa.
- ZAAAAAAAAAAAAAAAAAAYN, skarbie, czy coś się stało? – rozległ się donośny krzyk gdzieś z głębi apartamentu. Charlie ruszyła się pierwsza – roześmiała się, pokręciła głową i ruszyła żwawo do miejsca, z którego dochodził dźwięk. Bezpruderyjnie pchnęła drzwi i na środku wielkiego, zasłanego (na biało, ma się rozumieć) łóżka zastała rumianą blondyneczkę rozebraną do rosołu, która oczywiście na jej widok wydała coś w rodzaju pisku przy obdzieraniu ze skóry i rozpaczliwie zawinęła się w pielesze. Wyrozumiała Charlie podała jej najpierw BIAŁY szlafrok, który leżał obok na podłodze, a potem własnymi rękami wyprowadziła cycatkę z mieszkania, nie natrafiając przy tym na specjalny opór. Zauważyła jeszcze różowy koronkowy biustonosz na małym stoliku przy kanapie, zręcznie więc po niego sięgnęła i wyrzuciła go zaraz za drzwi, komentując to tylko „Zgaduję, że czegoś jeszcze zapomniałaś!”
Kiedy zamknęła za dziewczyną drzwi, odetchnęła z ulgą i zamknęła oczy, jakby właśnie wyrzuciła na próg co najmniej włamywacza. Zaraz jednak musiała wrócić do rzeczywistości, bo oparty nonszalancko o próg w przedpokoju stał nadal półnagi model, przyglądając się jej z zaciekawieniem. Uniosła na chwilę brwi i wyciągnęła w jego kierunku otwartą dłoń.
- Charlotte Hales. Będę miała od teraz ten zaszczyt dzielić z Tobą to mieszkanie.
Wcale nie zmieszała się, kiedy nie odwzajemnił gestu.

_________________________________________________________________________________
hehehehehejka! z tej strony ja już z nowym rozdziałem, w związku z waszym ogroooomnym odezwem (a mam nadzieję na jeszcze większy...? <3) i tyloma osobami, które w tak krótkim czasie odwiedziły mój blog i zareagowały na trailer! zamierzam kontynuować regularne dodawanie, jeśli statystyki takie zostaną *-*
tymczasem parę organizacyjnych spraw:

1. first of all: OLIWIA! w tym miejscu wszyscy bijemy WIELKIE BRAWO dla tej pani za tak ogromny wkład, za tak piękną grafikę tego bloga i za tak udany trailer - bez niej to wszystko nie byłoby już takie same. ta dziewczyna jest najlepszym grafikiem jakiego znam i będę korzystać z jej usług jak długo ona sama będzie chciała robić dla mnie tego typu rzeczy! prosicie mnie o jej kontakt, tak więc:
twitter: @GoldPear14
i również facebook, ale nie wiem, czy Oliwka zgodzi się na upublicznianie jej danych osobistych, można więc napisać do mnie o jej dane, KLIK

2. TUMBLR CHARLIE!!!!!!!!!!!!
nasza najdroższa bohaterka, Charlie Hales, postanowiła tym razem wyjść trochę do ludzi i upublicznia swojego tumblra. jeszcze nie wszystko jest ukończone, ale zbieramy się. i tu wielka do was prośba, hmm, a może raczej zachęta:
w tumblrowym asku u góry z prawej strony możecie zadawać pytania Charlie, a także innym bohaterom tego bloga - wystarczy napisać w nawiasie (Charlie), jeśli do niej kierujemy pytanie lub na przykład (Zayn), jeśli to od niego chcemy się czegoś więcej dowiedzieć. możecie zadawać pytania dotyczące rozdziału, by lepiej zrozumieć dany pogląd albo sytuację, albo też pytać o zwyczajne rzeczy jak ulubiony kolor :P poza tym mozecie pisać do Charlie, follować ją, reblogować od niej stuff i wszystko co dozwolone na tumblru.
mam nadzieję, że ten eksperyment wypali i będziecie chętnie zadawać naszej Charlotte pytania :p inaczej pomysł, a co za tym idzie, tumblr, umrą śmiercią naturalną :c

a poza tym to rozsyłajcie bloga i trailer do kogo możecie, żeby jak najwięcej osób dowiedziało się o frozen :D chciałabym skończyć tego bloga z jeszcze większą ilością nowych przyjaciół, a kto wie, może i inspiracjami na kolejny, ba, może nawet bromance? :d

TRAILER FROZEN HANDS

xoxo, tuman

35 komentarzy:

  1. JAK DOBRZE BYĆ DO PRZODU TRALALALALALA, JUŻ TO CZYTAŁAM TRALALALALALA, SORRY, ŻE WŁAMAŁAM CI SIĘ NA MAILA TRALALALALA ILYSM


    NIE CHCE MI SIĘ LOGOWAĆ - DŻEMOREK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julia - I tak wiem że jesteś Pedo-berem a nie dżemem. O____O Tak <--- Obserwuje Cie.

      Usuń
  2. cudo :) i dzięki za reklamę (?) hahh ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW! :D to było genialne.. jej szef jest spoko xD
    haha Charlx jest zajebista C; Booże.. ale przerwalaś w złym momencie! Jak dopiero wszystko zaczęło się rozkręcać! :O to źle >.<
    teraz nie będę mogła się doczekać następnego!! EJ NO!!! JA JUŻ CHCEEEM!!!!!! :PPPPP

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem, że mam nadzieję że twoim kolejnym blogiem nie będzie bromace, bo Twoje opowiadania w takim stylu są po prostu najlepsze ... choć gdy dłużej się zastanowię, to powiem że chciałabym przeczytać jakiś brmoance z twojej strony, ugh.
    Co do rozdziału czytałam go na szybko, bo wos mnie goni, a że nie był długi uznałam, że warto. Coraz bardziej lubię Charlotte śmiać mi się chciało gdy wyobrażałam ją sobie w tym mieszkaniu jej i Z. Cóż, jeśli będą razem mieszkać to można się spodziewać wieelu ciekawych akcji, mam nadzieję :>
    No cóż, trochę Cię zanudziłam, a teraz idę, weny ! :)x

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak tu jest fajnie!
    Te śnieżynki i ten cały wystrój.. tak świątecznie, aż zapachniało mi mandarynkami! :)

    Jeśli potrzebujesz reklamy, wpadaj do mnie. Mam specjalną zakładkę, gdzie pomagam reklamować blogi.
    Wpadaj więc i poczytaj chociaż trochę moją historię..

    www.ho-run.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham,kocham,kocham,kocham ♥
    w ogóle zajebisty pomysł z tym tumblr'em i pytaniami do Zayn'a, Charlie :D super, czekam na więcej :)
    @8Katrin

    OdpowiedzUsuń
  7. Chcę kolejny trailer.
    I rozdział, ma się rozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  8. ;o coś Ci powiem, tylko wiesz spokojnie, nie chce być jakas.. dziwna? tak dziwna. ale kurde.. UWIELBIAM CIEBIE, UWIELBIAM TWÓJ BLOG, CZEKAM NA KOLEJNY! UZALEŻNIENIE PO 2 WPISACH, PROLOGU I 1 ROZDZIALE. UZALEŻNIENIE! tylko mam małą malutka prośbę, wiem, że nie powinnam, ale warto spróbować, mogła byś nie robić z Zayna takiego pedanta? nie wiem czy to nie za mocne słowa, ale to jest mój ulubieniec. aale nie dobra nie było prośby, pisz po swojemu! czekam na kolejny! wiesz chciałam pisać swoje opowiadanie ale w ostatnim czasie trafiłam na tyle dobrych, BA! Zajebiście dobrych (zaliczając oczywiście Twój BLOG! )opowiadań, że aż boję się się pisać swoje ;o bo niby mam fajny pomysł(tak to tylko moje zdanie )ale nie wiem jak to wyjdzie pisząc dla większej ilości osób, oczywiście większej niż jedna osoba * czytaj jaa sama, bo kurde chciałabym żeby moja historię poznalo więcej osób. dobra koniec tego monologu, co muszę a tego zapewne i tak nikt nie przeczyta xD dlatego też napiszą wielkimi literami żeby stało się w oczy JESTEŚ WIELKA I CZEKAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ @karrmell BUZIAKI ;) ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. *rzucało się w oczy xD

    OdpowiedzUsuń
  10. nie moge się już doczekać kolejnego rozdziału!
    kiedy bedzie kolejny? :D

    OdpowiedzUsuń
  11. umc umc umc umc umc umc lofciam zayna i ciebie też troszkę staniszewska pysiaczku



    - twoja milencia

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział jest ZA JE BI STY! <3 *.*
    Czekam z niecierpliwością na drugi :D

    OdpowiedzUsuń
  13. KOCHAM KOCHAM KOCHAM *_______*
    Mam nadzieję, że rozdział 2 pokaże się niedługo ;)
    @OfficialNatasza :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Omfg, uwielbiam to *-*
    To opowiadanie jest zupełnie inne od większośći, które przeczytałam. Zakochałam się, awh.
    Jeśli byś mogła, będziesz mnie informować na tt o kolejnych rozdziałach? x
    @julkson

    OdpowiedzUsuń
  15. dalej dalej dalej ♥

    OdpowiedzUsuń
  16. ja nie wiem, w jakiej euforii musiałam czytać tamten rozdział, skoro byłam święcie przekonana, ze Charlotte jest luksusową dziwką XDDDDDD
    CHYBA SIĘ ZAPISZĘ NA KURS SŁOWOTÓRSTWA I BĘDĘ CI WALIC TAKIE ORYGINALNE WYZNANIA MIŁOSNE, ŻE... i tak nie przebiję Twojego talentu :C
    TUMAN, JO MA HA, JO MA SO <3

    OdpowiedzUsuń
  17. SIABADABADA ALE Z ZAYNA CHUJEK HEHEHE, KOCHAM CIĘ TUMAN, SPRĘŻ POŚLADY I DODAWAJ DRUGI, A JA TYMCZASEM IDĘ CZYTAĆ MAZE I WSPOMINAĆ PIĘKNE CZASY, KC

    OdpowiedzUsuń
  18. dzięki, że zostałam poinformowana o pierwszym rozdziale tego arcydzieła, dzięki <3
    ale czego się nie dowiem od kogoś, tego dowiem się sama, HEHE.
    co ja Ci będę mówiła, mistrzuniu - masz pisać dalej I MNIE INFORMOWAĆ (!!!), bo zabiję!
    hehehehs, życzę Prestonowi powodzenia, bo i tak prędzej czy później Charlotte go rzuci, ja to wiem <33333333333
    kocham Cię Tuman,
    xoxoxoxox

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale nie kazałaś informować ;_______;
      SPADAJ OD PRESTONA, PRESTON TO MÓJ ULUBIONY CHARAKTER, JEST GEJOWATY, PRZYSTOJNY, WŚCIBSKI I EGOISTYCZNY. PERFEKTO.

      Usuń
    2. miałam nadzieję, że uznasz informowanie mnie za oczywiste, no ale wszystko już wiemy </3
      ALE JA TEŻ KOCHAM PRESTONA, właśnie za to, że jest taki, jak napisałaś. loffki loffki.

      Usuń
  19. No to chciałam Ci podziękować za info i chciałam Ci skomentować jakoś fajnie, ale dopiero się rozkręca opowiadanie. So ja jeszcze się nie wkręciłam więc nie wiem co mam Ci pisać. I stoi sobie błyszczyk przed monitorem i czyyy Chrlie używa błyszczyka? ahhahah @zayline_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to na tumblru miałaś zadać, pierdole. nevermind, i love you :*

      Usuń
    2. nieeeeeeeeeeeeeeeee bede wchodziććććć na taki szjs. :P



      P.S. wchodźcie na mój. buziaczki <3

      hahahaha

      Usuń
  20. Rozdział dłuuugaśny *.* opowiadanie zapowiada się bardzo dobrze, używasz wielu środków stylistycznych, piszesz poprawnie pod względem gramatycznym i ortograficznym, z przecinkami równiež problemów nie masz (a to jest ogromnym kłopotem dla większości polskich blogerów/ forumowiczów). Błędów nie zauważyłam- nic, zero, nul! Aja tak lubię krytykować! W takim razie uczepię się tego, że fabuła na razie wlecze się niczym w "Modzie na sukces", ale przeczuwam, że niedługo to się zmieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję! :D jak ja lubię ludzi, którzy znają się na rzeczy xd hmm, ale co takiego może się dziać w pierwszym rozdziale? :D musialam wyjaśnić akcję ;p a dopiero potem będzie się dziać. już się mają całować tak od razu?!

      Usuń
    2. CZEMU NIE BYŁO SEKSU CHARLIE+ZAYN W PIERWSZYM ROZDZIALE? :C


      dżem

      Usuń
  21. TUMANIE JESTES MOIM MISZCZEM
    KOCHAM TO OPOWIADANIE
    CHARLOTTE JEST FAJNA TAKA KONSEKWENTNA I TO MI SUE PODOBA
    OCZYWISCIE ZAYN JEST CUDOWNY MIMO ZE NIE MA GO TUTAJ DUZO
    CZEKAM NA NOWY MAM NADZIEJE ZE DODASZ NIEBAWEM :)))

    OdpowiedzUsuń
  22. Zayn co ty ze mna robisz??
    Umarlam i nie wstane, dobranoc ;D

    OdpowiedzUsuń
  23. xvjfhduivlbsiulvblsivbljscglzsigcv
    Ja nie mogę jejku jejku jejku !!!
    Czyli wiesz co masz teraz robić?
    Tak tak nowy rozdział raz, dwa raz dwa xDDD

    informuj mnie xx na TT : @HiImLoha

    OdpowiedzUsuń
  24. Miszczu < 3 Nie mogę się doczekać naastępnego rozdziałuu < 3 i cieszę się , że postanowiłaś pisać tego bloooga < 3

    OdpowiedzUsuń
  25. Jaa pieprze dziewczyno to jest genialne!!!! <3
    Uwielbiam cię! :**

    OdpowiedzUsuń