Charlie
cofnęła rękę do tyłu, obdarzając Zayna
niezbyt ciepłym spojrzeniem. Nie wzbudził w niej, jak się pewnie
domyślacie, przesadnie dobrego wrażenia na wejściu. Ściągnęła więc tylko usta w
ciup i pokiwała ze zrozumieniem, a zaraz po tym zamaszyście obróciła się na
pięcie i ruszyła do drzwi.
Mulat
stał w drzwiach i przyglądał się sylwetce młodej dziewczyny, która jak burza
wparowała do jego mieszkania. To nie tak, że nie był nieprzyzwyczajony do
niespodziewanych wizyt niespodziewanych kobiet, ale czegoś takiego, to się,
powiedzmy, nie spodziewał. Bo, co to miało być? Wpadła, wyrzuciła Sandy,
wypadła, a potem jeszcze oznajmiła, że będzie z nim mieszkać. Co takiego?
Przejechał po niej powoli wzrokiem, kiedy szła w kierunku
drzwi, przemierzając mieszkanie równym i szybkim krokiem, niewidzialnymi
obcasami stukając o podłogę. Czemu nie ma obcasów? Tak bardzo pasowałby jej ten
dźwięk, porusza się prosta, pewna siebie… Ale z kolei było coś w tej
nieznajomej posturze, co sprawiało, że wyniosłość kobiet, które do tej pory widział
– o różnej aparycji, kształcie, stroju, a czasami i bez – dziwnie do niej nie
pasowała. Uniósł lekko brew i zatrzymał się spojrzeniem na materiale jej
kurtki, kiedy naciskała klamkę.
-
Hej, hej, wracaj!
Głos
zadrgał mu delikatnie w krtani, wydobywając się na zewnątrz z dokładnie takim
tonem, jaki chciał. Zadowolony z siebie czekał na odpowiedź. Wiedział, że ją
usłyszy.
Charlie
stanęła w pół kroku, nie wiedząc, co zrobić. Niewygodnie zawiesiła nogę w
powietrzu, jednocześnie nie puszczając jeszcze klamki od drzwi, które irytowały
ją teraz bardziej niż cokolwiek innego. Cóż, chciała, czy nie chciała, tak
właśnie wyglądało jej powitanie w nowym domu. Niepewna, jak ma zareagować na
ten niechlubny początek wspólnej znajomości, zawiesiła się niepewnie na progu,
kołysząc się podeszwami butów. Z zażenowaniem musiała przyznać, iż to, że z
lewej strony widać było całe jej niezdecydowanie – chłopak bezczelnie
przyglądał jej się i rozszyfrowywał jej ruchy – jak w szachach, idealnie
przewidywał, który ruch zawiera w sobie jakie odczucia. Czując na sobie bardzo
śliskie spojrzenie, obróciła się na pięcie i oparła się o próg mieszkania, bez
mrugnięcia odpierając atak. Lata praktyki. Nie ruszała już jej praktycznie
świadomość, że ktoś ją obserwuje.
Zadrgał
mu lewy kącik ust, a potem delikatnie rozwinął się w uśmiechu. Ha, żadna nie
była jeszcze tak obojętna. Żadna. A teraz? Teraz trochę seksapilu, uroku
osobistego, no i mamy ją.
Śmiał
się. Charlie nie rozumiała do końca, czy do niej, czy z niej, czy po prostu tak
bawi go ta cała sytuacja, w której tak naprawdę nie ma wygranych?
Na
żywo był mniej więcej tak samo wysoki, jak podawano w tych wszystkich
rubryczkach – chudy, zwinny i umięśniony. Włosy miał niedbale rozsypane na
głowie, tym razem bez śladu żelu, co dawało efekt zgoła komiczny, poza tym szeroko pojęte media nie miały jeszcze jakiegokolwiek dostępu do tego
obrazu. Tym większy efekt wywarłoby to na postronnych świadkach, kiedy znowu
tak stali i mierzyli się nawzajem spojrzeniami.
-
Niańka.
-
Co?
Zayn
uśmiechnął się, jakby właśnie odkrył Amerykę, po czym ruszył do przodu nadal
nie odrywając wzroku od Charlie, jakby miał ją zaraz przeszyć na pół. Wygiął
się jak akrobata, sięgając po koszulę wiszącą na krześle i narzucił ją na gołe
ramiona, po czym nie przejmując się absolutnie, że nie ma na sobie spodni,
zbliżył się do Charlie na odległość nie przekraczającą trzydziestu centymetrów
i śmiało podniósł jej podbródek do góry dwoma palcami, by na krótką chwilę
spojrzeć na nią naprawdę z góry.
Charlie
natomiast odskoczyła jak oparzona, wydając z siebie coś na kształt pisku kota
ciągnącego za ogon. Nie planowała tego absolutnie, ale policzki lekko zaszły
jej różową mgłą – nieszczęsna przypadłość jeszcze z czasów liceum. Nienawidziła
tego szczerze, bo w takich właśnie momentach czyniło to z niej osobę bezbronną
i ukazywało, jak bardzo wytrącona jest z równowagi i jak bardzo udało się ją
zaskoczyć. A nie powinno się udawać. Nie ją.
-
Cholera, łapy przy sobie!
I
znowu Zayn popatrzył na nią, jakby była małą, przestraszoną dziewczynką z
zerówki. Upokarzające spojrzenie. Wredne spojrzenie.
To
było wręcz nie do opisania, jak bardzo Charlie nie cierpiała takich pewnych
siebie, bogatych gówniarzy, którzy myśleli, że na wystarczy skinąć palcem, a
fortuna już na kolanach puka do drzwi. Miała ochotę zaraz wyjść z tego domu, a
już w ogóle nie miała najmniejszej nawet ochoty, żeby tam zamieszkać.
A
wiedziała, co ją przecież czeka.
Zebrała
się więc w sobie błyskawicznie w sposób, na jaki stać było wyłącznie Charlotte
Hales, odrzuciła do tyłu opadające luźno na twarz czarne włosy i jeszcze raz,
kolejny raz, a na pewno nie ostatni w tej niezbyt chlubnej historii mieszkania
pod numerem osiemnastym uderzyła go wzrokiem, który potencjalnych śmiertelników
wmurowywałby w chodnik.
Ale
nie Zayna Malika. To już była nie ta bajka.
-
Dobrze – mruknęła, starając się nie wywrzeszczeć mu w twarz, jak bardzo nie
chce tutaj być – Rozumiem, nie musimy wcale utrzymywać kontaktów, jestem tutaj
wyłącznie na zlecenie, racja…
Nadal
stał w tym samym miejscu i uśmiechał się tym uśmiechem z okładki, od którego
małolatom ciśnienie rosło o połowę.
Charlie
spróbowała jeszcze raz.
-
Cóż, w takim razie mam przynajmniej nadzieję, panie Malik, że wie pan, kto mnie
tutaj przysyła. Liczę, że nasza współpraca przebiegnie bez przeszkód.
Zayn
parsknął śmiechem, czym kompletnie wywrócił ją z równowagi.
Gdyby
była kimś zgoła łagodniejszym, to pewnie w tej sytuacji dawno już by zapadła
się pod ziemię. Ale nie. Charlie stała tylko bez ruchu, zastanawiając się, co
też powiedziała nie tak, jednocześnie obliczając w myślach plusy i minusy
obicia na wstępie twarzy współlokatora.
-
Ale ty… Ty tak na serio? Nie no, przepraszam Cię, przepraszam… Nie, jednak nie
niańka. Pokojówka. Tak będzie lepiej. Ja tu nawet chyba… mam gdzieś fartuch!
-
Ale jak, co…
-
Hej, ale ta część z panem była niezła! Myślałaś może o pracy w takich
japońskich restauracjach z pokojówkami? Dziewczyno, matko, jesteś świetna!
Opowiadał
to z takim entuzjazmem, że gdyby energia świetlna była na entuzjazm, to
zapełniłby nią całe osiedle. Ale cóż, nadal pozostawał opanowany i chłodny w
swoim sposobie bycia, więc zamiast skakać dookoła niej, rozpoczął wolny i
okrągły spacer, przy okazji obserwując ją, jakby była towarem na targu.
Charlie
nabrała powietrza w płuca i już miała powiedzieć coś jeszcze, kiedy Zayn znów
się odezwał, ani na chwilę nie negując swojej pozycji pana i władcy.
-
Ale chwilkę, czy ty nie powinnaś mieć czasem jakiś bagaży, skoro się tu
wprowadzasz? Chyba, że wolisz chodzić tu nago, nie będę narzekał – mruknął,
mrużąc lekko oczy, jakby nagle zraziło go światło żarówki. Widząc, jak
dziewczyna rzuca zniesmaczone spojrzenie, a potem wybiega z mieszkania jakby
zadowolona, że może już stąd wyjść, uśmiechnął się do siebie, całkowicie
zadowolony, mrucząc jeszcze pod nosem:
-
Nie? W takim razie, jeszcze nad tym popracujemy…
Kiedy
wtoczyłam się nareszcie po tych krętych schodach z dwoma potężnymi torbami na
ramieniu i ostatnim kartonem pod pachą, on był już „zrobiony” – ubrany i
wyperfumowany, siedział na parapecie i palił papierosa. I nie byłoby może w tym
nic dziwnego, gdyby nie to, że siedział po zewnętrznej stronie okna i tak po
prostu machał sobie nogami w powietrzu.
Nie
powiem, żeby to było normalne, ale naprawdę, nie chciałam się już tutaj odzywać
ani słowem. Irytował mnie tak cholernie, że najchętniej od razu bez skrupułów
dałabym mu w twarz. Ale nie mogę, no nie mogę. Za coś mi w końcu płacą.
Parszywa robota.
Położyłam,
najciszej jak mogłam, obie torby i karton przed drzwiami i usiadłam na chwilę obok nich na podłodze,
żeby zebrać oddech. Cóż, nie liczyłam wcale, że owy nowy współlokator okaże się
tak cudownie wspaniałomyślny, żeby pomóc mi nosić bagaże, ale kiedy czwarty raz
pojawiłam się na piętrze z nowymi rzeczami, no, to było dosyć niegrzeczne. I
niech mi teraz ktoś tylko spróbuje powiedzieć, że takie rozpieszczone gwiazdki
to są normalni ludzie, bo nie są. Zwyczajne gnidy.
Dym
papierosowy niebezpiecznie zatańczył mi na nozdrzach, przypominając, że to już
pora. Najprościej byłoby podejść do tego ekwilibrysty na parapecie i zapytać,
czy nie poczęstowałby mnie jednym… Ale gdzie, ja? No w życiu. Nie będę pytać
tego idioty o cokolwiek, ba, nie zamierzam się do niego odzywać wcale. Dam
sobie uciąć obie ręce, że jemu też niespecjalnie zależy na zażyłych ze mną
stosunkach. I dobrze. Wszystko na swoim miejscu.
Ale…
co on tam robi na tym parapecie? Boże, a jak on spadnie?
Steve
urwie mi łeb przecież jak mu się coś stanie.
-
Nie spadnę – odezwał się na raz, wypuszczając z płuc kolejny kłąb dymu.
Co
to takiego było?
Wstałam
po cichu z podłogi i podeszłam powoli do okna, cały czas nie spuszczając jego
lekko pochylonych do przodu pleców z pola widzenia. Cóż, gdyby się jednak
mylił, zawsze byłoby mi go lepiej łapać.
Oparłam
lekko dłonie na parapecie, nadal jednak pozostając w bezpiecznej odległości.
-
Nie spadnę – powtórzył poirytowany – Naprawdę, nic mi się nie stanie. To, że
jesteś tutaj, żeby mnie pilnować, naprawdę nie znaczy, że nie mogę niczego
zrobić sam.
Odwrócił
się nagle na plecach: siedział teraz bokiem do mnie, bokiem do pędzącej w dole
ulicy – tak, jakby znał to mieszkanie na wylot, nonszalancko opierając nogę o
ścianę. Przeszył mnie nagle chłodnym, ironicznym spojrzeniem: jak gdyby był
kimś o wiele ode mnie lepszym. A nie był, pieprzony gówniarz. Nadął brwi, bo
chciał wydawać się groźny. Jezu, znowu przykleił sobie do twarzy ten znoszony
uśmieszek, coś, jakby gwałcił stado słoni.
Otworzyłam
już nawet usta, żeby mu to powiedzieć. Żeby mu wypluć w twarz, że jest tak
cholernie irytujący, i tak bezsprzecznie beznadziejny, bez jakichkolwiek
horyzontów, poglądów, manier, omamiony pieniądzem, taki po prostu, po prostu…
-
Seksowny.
Szybkim
ruchem ręki zgasił papierosa o parapet, niemalże przyprawiając mnie o dreszcz.
Nie podobało mi się to wszystko. Bardzo mi się nie podobało.
Zeskoczył zaraz na podłogę i stanął naprzeciwko mnie, krzyżując ręce na piersiach.
Zeskoczył zaraz na podłogę i stanął naprzeciwko mnie, krzyżując ręce na piersiach.
Cholera.
Całe życie będziemy tak naprzeciwko siebie stać. Welcome żylaki.
-
Seksowny. Doskonale wiem, o czym myślisz, bo to wszystko maluje się na tej
twojej dziecięcej, pulchniutkiej buźce. Przepraszam.
-
Co? – wydukałam z siebie, próbując rozszyfrować cokolwiek, co ten popieprzony
człowiek chciał do mnie powiedzieć. Naprawdę, zachowywał się jakby wyszedł z
jakiejś kreskówki na Cartoon Network. Ba, tak świetnie owija w bawełnę, że
pewnie miał w szkole 6 z techniki.
Uśmiechnął
się.
-
To znaczy, sweetheart, że się z tobą nie prześpię. Nie ma mowy.
I
tu mnie trafił szlag.
Podeszłam
do niego troszkę bliżej, żeby jak najmocniej skupić się na tych malutkich
brązowych oczkach, które zdawały się obejmować cały pokój taką władzą, że
jednak żadną.
-
Przepraszam, czy ty w ogóle rozumiesz, co do mnie mówisz? Ćpałeś coś? Piłeś
przed wyjściem?
-
Hę? – mruknął, nawet nie podnosząc na mnie wzroku.
Przeklęty
ignorant.
-
A o to mi chodzi, ‘mr. Know it all’, że odkąd postawiłam stopę w tym
mieszkaniu, to zgrywasz takiego pieprzonego ważniaka, że aż mi się gotuje.
Przepraszam, ale albo cierpię na jakiś symptom niewyraźnej rzeczywistości, a
uwierz mi, że papiery mam czyste jak kiedyś Tamiza u źródła, albo ktoś w tym
pokoju ma odrobinę za duże ego. I już naprawdę nie mówię nic o tym, że kiedy ja
targałam te cholerne rzeczy, których wcale NIE CHCIAŁAM tu wnosić, po schodach,
bo ta winda potrafi unieść tylko jakieś patyczaki, to ty co robiłeś? Paliłeś
papieroski? Ty? Taki piękny model? Czy modele czasem nie powinni mieć
śnieżnobiałych ząbków? Wydaje mi się, że nikotyna raczej nie działa jak pasta
wybielająca, shit, a wiem o tym doskonale, bo sama mam cholera w torebce
nieotwartą paczkę pieprzonych Black Devili i jeszcze cholera nie miałam dzisiaj
czasu zapalić, bo użeram się z jakimś nastolatkiem bawiącym się w American
Dream na wyspach!
Patrzył
na mnie tym wzrokiem w stylu „ona umie mówić?”
Nie
wyszło. Cholera, nei wyszło. Za twarda sztuka. Gównażeria. Przecież to było
takie słabe.
Jak
on mnie irytuje. Trzymaj mnie ktoś, błagam.
-
Ostra. Lubię takie.
-
Czy ty naprawdę myślisz, że ja jestem kolejną z wrzeszczących morsów spod
billboardu z West Endu?
Tym
razem udawał zdziwienie, zalotnie układając brwi. Piekło.
-
A nie za kogoś takiego właśnie zapłaciłem?
-
Patrzcie go, jaki bogaty! A stringi wysadzane diamentami masz?
-
Mam. Nawet biustonosz. Zamówiłem specjalnie dla mojej niańki. Płaciłem za
piersiatą i wypukłą z tyłu… nie no, przecież u Ciebie nie jest tak źle. Ale
dużo się jeszcze w tych sprawach musicie nauczyć, tam, w tej waszej agencji.
A
potem… potem już nawet nie pamiętam, co się działo. Wpieniacz. Dupek. Był
irytujący, ironiczny i myślał, że może wszystko. Że jest pieprzonym panem
świata. A nie jest. Przynajmniej nie w tym domu.
Nie
z Charlotte Hales.
A
wyglądało to mniej więcej tak:
-
DLACZEGO MI WYWALIŁAŚ MOJĄ DZIWKĘ?
-
BO NIE BĘDZIESZ SYPIAĆ Z DZIWKAMI!
-
A KIM TY NIBY JESTEŚ W TYM DOMU, ŻE TAK NAZYWASZ MOJE KOCIAKI?
-
IMPERATOREM, CHOLERA. TWOJĄ OCHRONĄ, GŁUPIA SUKO!
-
SAMA JESTEŚ SUKĄ, SUKO!
A
potem chyba znowu wyszłam z tego mieszkania.
Chyba
będę robić to często.
Zayn
popatrzył znowu, kolejny raz tego dnia, jak zamykają się do tej pory utkwione w
bezruchu drzwi jego nowego mieszkania i uśmiechnął się sam do siebie, na
wspomnienie ostatnich kilku minut. Nietypowa. Akurat taka, o jaką poprosił.
Popatrzył
na lekko uchylone okno, przez które zimne jesienne powietrze wpadało do pokoju,
walcząc z ciągle obecnym papierosowym dymem i mierzwiąc mu nieuczesane włosy.
Otoczył leniwie spojrzeniem ciemne chmury, które powoli zbierały się na szarym
niebie, dopełniając tradycyjną dla późnej jesieni londyńską aurę, opaśle
przylegając do dachów wieżowców. Będzie padać, pomyślał. Jak ona ma na imię?
Cha… Charlie? Charlotte. Ładnie. Pasuje do niej, tak… miękko, ale jednocześnie
z charakterem. Cóż. Jej rodzice odwalili kawał dobrej roboty. Tak, o czym to
on? Ach, deszcz. Więc Charlotte wróci mokra, bo przecież, ha, harda, uparta,
nie wzięła parasola. Może być ciekawie.
Bo
wróci. Był tego absolutnie pewien.
Wrócił
wspomnieniami do początku tygodnia. Kiedy jego agent umówił go ze znajomym
dyrektorem podobno najlepszej tajnej agencji chroniącej celebrytów, był
nastawiony dosyć sceptycznie. Pamiętał, tak, to był ten dzień, kiedy pozował z
Carlą, no tak, Carla. Rozwydrzona, strasznie rozwydrzona, ale dobra w łóżku.
Sam Levine ją polecał kiedy ostatnio byli na piwie, więc czemu nie? Wracając,
Carla miała wtedy ten gorszy dzień, i strasznie bolała go głowa, ale poszedł,
po tym włamaniu do jego mieszkania. I wcale nie zamierzał ułatwiać mu pracy, bo
niby czemu? Jemu nikt nigdy niczego nie ułatwiał. Więc dał odpowiednie warunki:
ma być nietypowa, nieodgadniona, tajemnicza i trudna. Ma być delikatna ale
stanowcza, uległa ale asertywna. I myślał, że dał temu szczurzemu Stevowi (bo
wyglądał jak szczur, cóż, najpiękniejszy to on naprawdę nie był) trudne
zadanie. A teraz… facet chyba naprawdę znał się na rzeczy.
Ale
sam nie wiedział, czy czasem nie wpakował się w pułapkę. On. Koneser kobiet.
Jakiś jego znajomy powiedział kiedyś, że w tak młodym wieku mógłby już pisać
leksykony kobiet, tak dobrze już je zna. Schlebiało mu to, rzecz jasna, ale
zastanawiał się, czy nie wyleciał czasem z motyką na słońce, bo rozgryźć
Charlie mogłoby być bardzo trudno.
-
Przynajmniej jest ładna – powiedział do siebie, dziwiąc się przez chwilę, jak
dźwięcznie odbija się jego głos, niegdyś głos piosenkarza, po ścianach pustego
mieszkania.
Zaczeka
na nią. Bo wróci.
Usiadł
wygodnie w fotelu, sięgnął po niedoczytaną książkę Stiega Larssona, obracając w
palcach niezapalonego papierosa. Lubił to robić. Odstresowało, a nie truło
organizmu.
Charlotte.
Nie miał chyba jeszcze Charlotte.
Wróci.
A on zaczeka.
-
Nie ma mowy, Charlotte. Już o tym, rozmawialiśmy, prawda?
-
Ale Steve, no do jasnej cholery! Tak jest w porządku?
-
A ty oczekiwałaś, że w tej pracy wszyscy będziesz od razu chodzić po czerwonych
dywanach? Dorośnij, dziewczyno. A teraz zrób to, co każę, bo nie chcę tej
rozmowy kontynuować w biurze.
-
Ale tak po prostu mam go przeprosić za nic?
-
Charlotte, powtórzę to jeszcze raz. Pan Malik płaci potrójną stawkę, więc
naprawdę proszę Cię, bądź dla niego miła, inaczej cała nasza firma na tym
ucierpi, a ty w szczególności. Wiesz, co masz w kontrakcie. Na nic więcej nie
musisz się zgadzać. Osobiście tylko Cię proszę – postaraj się, dobrze?
Charlotte
rozłączyła się bez odpowiedzi.
Wiedziała,
że nie może postąpić inaczej, co denerwowało ją nawet bardziej.
Ciężkie
krople uderzały powoli w chodnik, dudniąc jednym rytmem ustalonym gdzieś na
Górze. Dziewczyna patrzyła posępnie na wodę rozbijającą się na płytach i
oddychając powoli, jakby próbując złapać odrobinę spokoju w dniu, który miał okazać
się dobry, a nie przyniósł nic poza niepotrzebnymi nerwami. Nie lubiła się
denerwować.
Ale
jeszcze bardziej nie lubiła rozpieszczonych, samolubnych gówniarzy bez
absolutnego szacunku do pieniądza i drugiego człowieka. Widziała go pierwszy
raz na oczy, a już wiedziała, że się nie polubią. Po prostu nie mieściło jej
się to wręcz w głowie – jak można tak po prostu, nawet nie zamieniając słowa, całkowicie
i absolutnie kogoś wyśmiać?
Charlotte
nie należała ani do biednych, ani do przesadnie bogatych – jej rodzina
reprezentowała tak zwaną klasę średnią, czyli nieźle, ale na forsie nigdy nie
spała. Jej ojciec Greg, dawny, dosyć rozpoznawalny mikser muzyczny, aktualnie
opiekun młodych zespołów i organizator koncertów i Susan, mama, z wykształcenia
prawniczka, ale z zamiłowania malarka i rzeźbiarka, byli udanym, szczęśliwym
małżeństwem, co przekładało się oczywiście na małą Charlie. Byli, jak to ich
córka uwielbiała nazywać, parą wiecznych hippisów – cały ich dom, który
dziewczyna pamiętała jak fotografię był pełen kwiatów, kolorów, słoni z
podniesioną trąbką i zapachów, które do tej pory na wspomnienie barwią swoją
słodkością i goryczą jej umysł. Zawsze pełno w nim było ludzi – znajomych,
przyjaciół, czasem zupełnie obcych osób, które rodzice potrafili bez pardonu
przyprowadzić do domu prosto z ulicy. Cała ta gromada wpłynęła na córkę tych
zwariowanych ludzi bardzo pozytywnie, czyniąc ją otwartą i ciekawą świata, co
według Grega i Susan liczyło się ponad wszystko.
Charlie
spojrzała na czarne kłęby, które niezbyt miały ochotę uciekać z nieba i nerwowo
postukała się po kieszeniach, szukając dotykiem kształtu kwadratowej paczki.
No
tak. Fajki zostały w „domu”.
Nabrała
więc powietrza do ust i zaczęła je powoli wypuszczać, jak zawsze, kiedy miała
ochotę, a nie miała zupełnie jak zapalić.
Rodzice
Charlie miesiąc po jej wyjeździe do kryminalnego collegu wyjechali do Indii,
żeby, jak to wyjaśnili, spełniać swoje marzenia. Początkowo na krótko. A potem,
podczas tych kolejnych rozmów na Skype, do których Charlie przygotowywała się
jak do świąt, wszystko się zmieniało. Charlie sumiennie przed wyznaczoną
godziną rozmowy odkurzała dokładnie metr kwadratowy w tle, kładła kapcie i
ramkę na zdjęcia w zasięgu wzroku i czekała na ten moment, kiedy ikonka
dostępności konta rodziców robiła się zielona. I tak właśnie, na początku
nadawali z hotelu, potem z wynajętego mieszkania, a potem już z własnej
wykupionej kwatery, która stopniowo zapełniała się, jak dawny, sprzedany dom, etnicznymi
dodatkami i hippisowskim ciepłem.
Nie
zamierzali wracać.
Charlotte
była bardzo konsekwentną co do siebie osobą i nie zamierzała niczego przed sobą
ukrywać. Jak wszyscy zawsze bali się przedstawiać i opisywać siebie samego, tak
zawsze Charlie robiła to bezbłędnie. Uważała się za osobę dosyć krytyczną,
perfekcjonistkę i arogantkę, ale pomimo tego wszystkiego, ciężko było jej się
pogodzić z wyjazdem rodziców.
Na
samym początku czuła się, jakby tylko czekali, żeby się od niej uwolnić, kiedy
tymczasowo zamieszkała w internacie. Bo wyjechali z dnia na dzień, sprzedając
ukochany dom i zostawiając jej tylko mieszkanie w rodzinnym mieście, laptopa i
konto bankowe.
I
nikogo nie było przy niej, kiedy kończyła szkołę, kiedy dostała pierwszą pracę,
pierwszą wypłatę, kiedy kupiła samochód.
Z nikim nie rozmawiała, kiedy przeżyła swój pierwszy raz, nikt nie
gotował jej uzdrawiających zupek podczas pamiętnej „małej epidemii” grypy.
Emocje
bladły. Samotne wieczory, a potem święta spędzane u rodziców Prestona stawały
się już czymś rodzaju tradycji.
A
deszcz nadal padał bezlitośnie, jakby zmywając ze świata cały ostatni brud
przeżyć, których ten chciał się pozbyć.
Charlie
wstała i postawiła krok w deszcz, opuszczając obcą klatkę, która chroniła ją do
tej pory.
Ona
też miała troszkę przeterminowanych przeżyć do pozbycia się.
Noc
ciekawsko zaglądała już w okna, racząc je od zewnątrz chłodnymi podmuchami
jesiennego wiatru i żegnając na krótką chwilkę deszczowe chmury, kiedy Charlie,
mokra od stóp do głów stanęła w progu mieszkania numer 18 i po raz kolejny tego
dnia smętnym spojrzeniem powlokła po ścianach, jakby były co najmniej z
więzienia.
Wyrwało
jej się przeciągłe westchnienie – jakkolwiek była bardzo wytrzymała fizycznie,
tak niechciane spotkanie z burzą nie należy przypadkiem do miłych wspomnień,
tym bardziej silnie zbudowana Charlie wręcz słaniała się na nogach. Pojedyncze
kropelki osadzone delikatnie na jej jasnych policzkach mieniły się jedna przez
drugą, delikatnie spływając po owalu skóry, kapiąc, łącząc się ze sobą. I tak
przez całe ciało. Mokra kurtka i spodnie przyklejały się do ciała dziewczyny,
tworząc niekomfortowe nieco uczucie, że zaraz padnie jakiś uszczypliwy
komentarz, na jaki Charlotte już absolutnie nie miała więcej siły.
Odgarnęła
z oczu kosmyk mokrych czarnych loków, które zaczynały się już niebezpiecznie
puszyć w okolicach czoła. Wyuczonym ruchem ściągnęła adidasy, całkiem nowe, a
już mokre, ach, ten los, i ruszyła spacerem w głąb mieszkania, kalkulując,
gdzie spotka swoją aktualną kulę u nogi pachnącą żelem do włosów.
Był.
Półleżał w śnieżnobiałym fotelu, wolno opierając głowę o oparcie. Trzymał
jeszcze w ręce książkę, która swobodnie zwisała mu spod rąk pod wpływem jego
uścisku niezwolnionego snem. Oddychał powoli, równo, i spokojnie, aż Charlie
złapała się na tym, że przygląda się ruchowi jego klatki piersiowej, jakby
sprawdzała, czy wszystko jest w porządku.
Przeszło jej? Niemożliwe.
Przeszło jej? Niemożliwe.
Niechęć
do takich ludzi nie mija.
Omiotła
jeszcze raz całą jego sylwetkę skupioną na jednym fotelu spojrzeniem, starając
się niwelować te wszystkie prowokacyjne instynkty, które dziwacznie kazały jej
go zaraz obudzić i solidnie nim potrząsnąć. Dziwak Charlie. Przypomniała sobie
jednak zaraz o słowach Steva, a potem nieuważnie wymsknęło jej się głębokie
westchnienie.
Cóż,
to chyba najlepiej, że śpi. Mniejsze upokorzenie, nieprawda?
-
Well… - zaczęła, strzępiąc język, zupełnie nieprzekonana ani jednego ze słów,
które ktoś wcześniej sformuował za nią: nagle jednak odkrywając, że może jest i
w nich jednak odrobinę prawdy, że może nie do końca czuje się aż tak
pokrzywdzona i żądna przeprosin z jego strony. I nie wiadomo, czy odrobinę zła
na siebie z tego powodu, ale chyba poczuła, że widok śpiącego Zayna Malika
odrobinę ją rozczula.
-
Wiesz, wcale nie jestem taka na Ciebie zła.
Cisza,
przerywana jedynie męskim oddechem, zdającym się odbijać wręcz od białych
ścian.
-
Przepraszam cię. I wcale nie myślę, że jesteś tam, no, suką.
Opuściła
ramiona i przygryzła wargę, bijąc się z myślami. Spojrzała ukradkiem na
czerwono szary koc przewieszony niedbale o oparcie kanapy, a potem przeniosła
wzrok na śpiącego chłopaka. I nagle pozbyła się wszystkich dziecinnych i
zdecydowanie zbyt poufałych i naiwnych myśli, po czym sama dla siebie z całej
siły walnęła się w czoło.
-
Jesteś dziwna, Charlotte – mruknęła sama do siebie, a potem cichutko wślizgnęła
się na kanapę, wygodnie poruszając stopami po miękkiej jej fakturze.
Ledwie
zamknęła oczy, a już Morfeusz porywał ją gdzieś daleko w swoje krainy.
I
tylko ją.
Zayn
uśmiechnął się do siebie, jakby właśnie wygrał coś najdroższego, jednocześnie
nie spuszczając oka z Charlotte. Wzrokiem najlepszego znawcy wędrował przez
chwilę po jej czole, studiował mokre włosy zlepione na jej policzkach, omiótł
spojrzeniem piersi i połaskotał brzuch. Podobała mu się, natomiast nie mógł
sobie przypomnieć, na jak wiele może pozwolić sobie w takiej właśnie sytuacji.
Och,
co to to nie – Zayn Malik nie był znowu jakimś alfonsem czy kolekcjonerem, jak
nazywali to niektórzy – Zayn Malik po prostu bardzo lubił kobiety. I naprawdę
nie myślał, że kiedykolwiek będzie w stanie skoncentrować się na jednej.
Miłość.
Nie istniało dla niego nic takiego.
I
nie chciał być niemiły czy też przedmiotowy dla Charlotte.
To
był po prostu jego sposób bycia. Będzie musiała się tego nauczyć.
Zrozumieją
się.
Pokiwał
głową, jakby nagle zrozumiał coś bardzo ważnego, a potem bezszelestnie zsunął
się z fotela, sięgnął po koc i równym ruchem przykrył Charlie.
Sam
natomiast udał się do sypialni.
________________________________________________________________________
________________________________________________________________________
no i mamy! cieszę się niezmiernie hihihihih :) prace nad rozdziałem 3 już trwają C:
ja i Charlie czekamy na nową dawkę pytań do bohaterów po nowym rozdziale pod linkiem.
Charlotte zaraz wybuchnie z podekscytowania.
rozsyłajcie, polecajcie, reklamujcie, piszcie najlepszym przyjaciółkom, mamom, tatom, sąsiadom, babciom, kuzynkom, wszystkim, których frozen mogłoby zainteresować C:
a ja postaram się publikować rozdziały nawet co dwa dni w tak gorącym okresie - wiecie, że wszystko zależy od was? ; ) bardzo cieszę się z komentarzy i marzyłabym wręcz o zasadzie czytasz=komentujesz...
ale jej nie zrobię, bo jest śmiertelnie głupia i musiałabym traktować was jak bezmózgów, żeby ją tu wstawić.
#chamskiTuman no, a tymczasem oddaję wam w rączki dwójeczkę i liczę... wiecie na co liczę.
love you all!
xoxo, tuman
PS. proszę absolutnie nie brać niczego do siebie, co odpisze Zayn na tumblrze.
PS. proszę absolutnie nie brać niczego do siebie, co odpisze Zayn na tumblrze.
to jest po prostu chamska świnia.
no niezle,niezle. pewnie zaczna sie dogdywac,chociaz bardziej wciagaja mnie fragmenty gdzie sie kloca. Coz,zobaczymy co dalej wymyslisz. Jestem pod wrazeniem :)
OdpowiedzUsuńomg tak strasznie chciałabym znaleźć się na miejscu Charlie. no, naprawdę. patrzeć na takiego Zayna, robiącego takie rzeczy omg nie obraziłabym się, naprawdę. no, ale podziwiam dziewczynę za to, że jakoś z nim wytrzymała tego dnia.
OdpowiedzUsuńdoprawdy, gówniarz z niego.
mimo tego całego charakteru Zayna to własnie o takim lubię czytać najbardziej. IDEALNIE. no i Charlotte też mi przypadła do gustu, będę się jarała cale zycie, ze jej imie to po polsku Karolina sjdfksdf!
no i równie mocno jara mnie to, że wsponiane zostało coś o dodawaniu rozdziałów co dwa dni *__________________* gorąco na to liczę.
JAK ZWYKLE MEEEEGGAAAA! <3
OdpowiedzUsuńI just.. nie wiem co powiedzieć.
OdpowiedzUsuńCUDOWNY rozdział, awwh.
Całe opowiadanie wyobrażałam sobie, jakbym to ja była Charlotte.
Najbardziej rozśmieszyły mnie momenty:
"Welcome żylaki" oraz "- SAMA JESTEŚ SUKĄ, SUKO!". Nie wiem, tak po prostu, haha.
A ten koniec.. kurczę to chyba najlepsze opowiadanie jakie czytałam.
KOCHAM TO.
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału c:
@julkson
"DLACZEGO MI WYWALIŁAŚ MOJĄ DZIWKĘ?"
OdpowiedzUsuńhaha, kocham Cie ♥
In attesa del terzo capitolo, un felice week end a te...ciao
OdpowiedzUsuńi'm so sorry i don't speak italian :c
UsuńSuper :) Będzie ciekawie:) Mam nadzieję na więcej takich tekstów XD
OdpowiedzUsuńtoyta
Mistrozwoskie, piękne. I nawet przekleństwa nie rażą. Kocham cię, kocham. Pisz dalej. Nooooooooo... znó się boję zacząć czytać tak jak na mazeofdreams. Bo tamte teksty były tak piękne, że aż bałam sie zaczynać. Bo gdy zaczynałam t byłam tak głodna ciągu dalszego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie na http://smiechlosu.blogspot.com
Devrait
Ps. Czy lubisz może igryska śmierci?
mam płytę z filmem, ale wiecznie nie mam czasu, żeby obejrzeć :P
Usuńlol dafaq zayn jest miły dla charlie
OdpowiedzUsuńZAYN JEST MIŁY DLA CHARLIE
AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW
fuj
ale dobrze
bo co za dużo to nie zdrowo!
ahhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh tuman frajerze wiesz że jak mam dobry dzień to mogła bym nieskończenie podniecać się kazdym słowem i wgl rozdziału, ale dzień mam zły. o. tak to ujmę.
ale i tak wiesz, że cholernie podoba mi się rozdział
jeju
nie wiem jak ty to robisz, ale zawsze jak czytam twoje opowiadanie to nie mogę dosłownie się oderwać. nie nudzą mnie nawet opisy nocy, czy tego głupiego nieba, co normalnie napotykając w innych opowiadaniach opuszczałam i przechodziłam do dalszej częśći rozdziału.
w twoich opowiadaniach jest coś magicznego, kurde.
HAHAHAHAHAAH ALE ZJEBANE SŁOWO, SORY 'MAGICZNEGO'
ale taka prawda
so
don't judge me
hmmmmmmmmmm moje komentarze są chyba najdłuśze i mają w sobie najmniej sensu
ale to rodzinne
bo obydwie mamy nierówno pod sufitem
i dlatego jesteśmy fajne byczyz
congrats kochanie, jak zwyjke rewelacja
twoja milencia która nigdy więcej nie skomentuje z konta google fuck you
Kolejny świetny. Najlepszy blog jaki czytam :) Czekam na 3 ;p
OdpowiedzUsuńTUMAN, ROBOTA GENIALNA :>
OdpowiedzUsuńbeznadziejne? nie.
OdpowiedzUsuńgłupie? nie.
bez sensu? nie.
takie sobie? nie.
fajne? nie.
bardzo fajne?
nie?
genialne? nie.
MEGAKURKAPRZEGENIALNE!
xoxoxoxoxoxoxoxoxo
dziwnie to zabrzmi ale uwielbiam takiego Zayn'a
OdpowiedzUsuńrozjebujesz tekstami Tuman, hahaha... ;D
OdpowiedzUsuńzaczełam dziś czytać i nie mogę się oderwać. mam tylko jedną prośbę. mogłabyś powiadamiać mnie na twitterze? @sandra_wisniews Dzięki.
OdpowiedzUsuńJak zwykle swietny *__* kocham cie <3
OdpowiedzUsuń@OfficialNatasza
CZEŚĆ, TU NEJPI! PISZE KOMENTARZ I PISZE CAPSLOCKIEM, ZEBYS GO ZAUWAZYLA I NIE ZAPOMNIALA O MNIE PRZY POWOADOMIENIACH.
OdpowiedzUsuńPOWIADOMIENIACH*
OdpowiedzUsuń~ nejpi
:) świetne :) czytałam już twoje opowiadanie i było naprawde świetne :) gratuluje wyobrazni :)
OdpowiedzUsuńTuman, Kochanie Ty moje!
OdpowiedzUsuńJuż kocham to opowiadanie ! Muszę przyznać, że mam tak samo jak Devrait : "znów się boję zacząć czytać tak jak na mazeofdreams. Bo tamte teksty były tak piękne, że aż bałam sie zaczynać. Bo gdy zaczynałam t byłam tak głodna ciągu dalszego. "
Jestem jak najbardziej za, żebyś dodawała nowe rozdziały nawet co dwa dni ;) Czekam na kolejny ♥
Blond xoxo
ale żeś walnęła kłótnię, suko
OdpowiedzUsuńdżem
no, dzięki za nią, suko
Usuńspoko, suko
Usuńkocham cię dżemor suko
Usuńteż cię kocham tuman suko
Usuńaj Tuman, Tuman, skrabie. Kocham Cię za to opowiadnie! <3 jak mi zaraz nie dodasz 3 rozdziału to obiecuję, że przyjadę i nakopie ci do dupy ^___^ dodawaj, now!
OdpowiedzUsuń+ http://forget-what-it-was.blogspot.com/
EOJPKERJKPOJEPOJERPOEJRORJREPJR KCKKCKCKCKCKC
OdpowiedzUsuńHahaha kocham ten pomysł z pytaniami do bohaterów xDD
OdpowiedzUsuńWgl całe opowiadanie jest megaa świetne widać że dobrze przemyślana "promocja" i ogólnie wszystko :D.
Czytałam twoje poprzednie opowiadanie i byłam dosłownie zachwycona. Wiedziałam że to opowiadanie będzie równie świetne no ale serio to zaskoczyłaś mnie totalnie xD
Jest moim skromnym zdaniem dużo lepsze od ostatniego, jakoś tak bardziej przemyślane no i przede wszystkim byłam pewna że będzie całe 1D i dużo się będzie kręciło wokół nich a tu kolejne zaskoczenie :DD
Także ja czekam z niecierpliwością na trójkę.
;)
@HiImLoha
ostrono, suko. ahahahahaahaha o boże. Tuman, niezłe teksty xD
OdpowiedzUsuńHej. świetny blog ! Lubisz pisać lub dostawać listy, pocztówki drobne upominki ? przyłącz się do akcji na blogu http://is-charlie.blogspot.com/ ZAPRASZAM :)))
OdpowiedzUsuńOch, genialne!!!
OdpowiedzUsuńBłagam piszcie szybciej! <3
To jest wielkie, ja chce już następny :*
<3
świeetne : 3 czekam na następny rozdział < 3 kocham twojego bloga ; *
OdpowiedzUsuńTo jest naprawdę zupełnie oryginalne opowiadanie! I to mi się właśnie podoba :D czekam na kolejny rozdział!! :)
OdpowiedzUsuńBOŻE TUMAN, MÓJ KOCHANY, TO JEST ZAJEBISTE RFBHREGBRHGRB KOCHAM TO DFBERFHBERFRHJ JESTEŚ WSPANIAŁA I MASZ TALENT ! <3
OdpowiedzUsuńwow, to opowiadanie jest genialne! oryginalne, ciekawe i niezmiernie wciągające! już tam jeden kij z pomysłem, ale dziewczyno, twój styl pisania! ;o jest taki...normalny. nieprzesadzony, momentami komiczny i złośliwy, ale taki...znajomy.
OdpowiedzUsuńale oczywiście składam pokłony, bo sam pomysł rzeczywiście jest niebanalny, nigdy wcześniej na coś takiego nie wpadłam i na pewno nigdy w życiu bym czegoś takiego nie wymyśliła, więc szacun. ;D
od razu przepraszam, za to zawiłe coś na górze, ale nigdy nie byłam dobra w komentowaniu ;< ♥
@Kramel97
Byłam wielką fanką twojego poprzedniego opowiadania maze of dreams, więc nawet nie wiesz jak się cieszę widząc że znowu coś piszesz. Jestem zaintrygowana. Mój tt: @curlylikeharryx. xoxo
OdpowiedzUsuńRozdział długi, ale szybko i fajnie się czyta :D Fabuła bardzo fajna, ogółem podoba mi się i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńInformuj mnie: @cytrynowykaktus
Jej!dawaj następny, bo juz nie wytrzymam! KOCHAM!<3
OdpowiedzUsuń